Choć Barcelona nie zagrała w sobotę na Estadio Anoeta na wspaniałym poziomie, to najważniejsze były dwie kwestie - wygrana 1:0 i powrót Pedriego, który od 25 sierpnia był niedostępny z powodu kontuzji mięśnia prostego w prawej nodze. W końcu pomocnik "Dumy Katalonii" wyzdrowiał, ale jest doprowadzany do pełnej formy fizycznej w spokojny sposób. Na murawę wszedł w 57. minucie, zmieniając Roberta Lewandowskiego. Być może większy wymiar gry otrzyma we wtorkowym starciu z Szachtarem Donieck. Fani Hiszpana z pewnością ucieszą się z najnowszej decyzji Luisa de la Fuente. Jak czytamy w "Sporcie", selekcjoner "La Furia Roja" albo go nie powoła na listopadowe zgrupowanie, albo da mu dość małą liczbą minut w meczach z Gruzją i Cyprem, by ten powoli dochodził do siebie. Kadra ma już zapewniony awans na EURO 2024, a szkoleniowiec przy okazji może sprawdzić warianty gry z nieco innymi zawodnikami niż tymi najczęściej wystawianymi. Luis de la Fuente chce zdrowego Pedriego. Nie będzie go eksploatował Zdaniem wielu urazy mięśniowe Pedriego to pokłosie intensywności sezonu 2020/21, w którym zagrał aż 73 mecze. Po sezonie klubowym został zabrany na turniej olimpijski do Tokio, gdzie grał aż do finału (przegranego 1:2 po dogrywce przeciwko Brazylii). Młody organizm otrzymał wtedy wręcz niemożliwie wysoką dawkę obciążeń do wytrzymania. Do wtedy nie odnosił żadnych urazów, ale później zaczęły się problemy. We wrześniu 2021 r. wypadł z gry na trzy miesiące, a sezon 21/22 musiał skończyć w połowie kwietnia. W lutym tego roku w rywalizacji z Manchesterem United znowu doznał urazu i wrócił po 64 dniach. W połowie maja znowu miał problemy mięśniowe, które także przedwcześnie zakończyły jego kampanię. Kolejne kłopoty pojawiły się wspomnianego 25 sierpnia. Trudno więc dziwić się, że de la Fuente dmucha na zimne i wraz z Xavim chce wprowadzać go z bardzo rygorystycznym planem dozowania minut na boisku.