Xavi trenerem "Dumy Katalonii" został w listopadzie 2021 roku. Tym samym wrócił do domu, gdyż to przecież wychowanek tego klubu, z którym jako piłkarz wywalczył wiele trofeów. W latach 1998-2015 było ich aż 25, w tym czterokrotnie triumfował w Lidze Mistrzów, długo będąc kapitanem zespołu. Nic więc dziwnego, że w innej roli postanowił znowu pracować w Barcelonie. I w zeszłym sezonie osiągnął sukcesy także jako trener. Wywalczył bowiem Superpuchar Hiszpanii, a także mistrzostwo kraju, na które drużyna czekała kilka lat. La Liga. Co będzie dalej z Xavim? W bieżących rozgrywkach nie szło jednak już tak kolorowo. Wiadomo, że "Duma Katalonii" nie obroni Superpucharu Hiszpanii, a w lidze także ma pod górkę, bowiem traci osiem punktów do liderującego Realu Madryt, odpadła także z Pucharu Króla. Słabsze wyniki spowodowały, że Xavi po przegranym spotkaniu z Villarrealem 3-5 ogłosił, że po zakończeniu sezonu odchodzi ze stanowiska. Trener liczył, że to zdejmie presję z zawodników i w ostatnim czasie rezultaty się poprawiły. Od czasy meczu z "Żółtą Łodzią Podwodną" jego podopieczni nie przegrali żadnego pojedynku, a przed przerwą na reprezentacje Barcelona wyeliminowała Napoli z 1/8 finału Ligi Mistrzów i w ćwierćfinale zagra z PSG, a w La Liga pewnie pokonała na wyjeździe zawsze groźne, zwłaszcza u siebie, Atletico Madryt 3-0. Teraz przed klubem ważna decyzja, kto zastąpi legendę, choć Laporta jeszcze nie poddał się w sprawie Xaviego, o czym mówił, cytowany przez "Mundo Deportivo". Żeby jednak tak się stało, obecny szkoleniowiec musiałby coś zdobyć w tym sezonie, a przynajmniej awansować do finału Ligi Mistrzów. Zdaniem prezesa byłby to impuls dla Xaviego do ponownego rozważenia swojego - niezachwianego na razie - stanowiska dotyczącego opuszczenia klubu po zakończeniu sezonu. Zarówno trener, jak i jego szef uważają, że wciąż istnieje możliwość zdobycia zarówno mistrzostwa, jak i Pucharu Europy. Jeśli jednak, a wszystko na to mimo wszystko wygląda, Xavi odejdzie, to grono jego potencjalnych następców mocno się zawęziło. Znajduje się w nim zaledwie trzech trenerów. La Liga. Oni zostali na liście Barcelony Jednym z ich jest były opiekun "Dumy Katalonii", czyli Luis Enrique. Do jego atutów należą umiejętności trenerskie, doświadczenie, silną osobowość, charyzma, znajomość klubu, w którym grał, i był szkoleniowcem, a także fakt, że lubi i potrafi pracować z młodzieżą. Największym problemem jest to, że ma jeszcze przez rok umowę z PSG, a on przeważnie wywiązywał się z umów. Enrique w latach 2014-17 prowadził już Barcelonę, z którą wywalczył dziewięć trofeów. Najłatwiejszą opcją wydaje się Hansi Flick. Niemiec od czasu rozstania z reprezentacją swojego kraju pozostaje bez pracy, więc spokojnie może przyjąć nową ofertę. Laporta lubi go za jego osiągnięcia (z Bayernem Monachium, gdzie prowadził Roberta Lewandowskiego), doświadczenie i twardy, ale bardziej otwarty charakter niż inni niemieccy trenerzy. Poza tym jest od człowiekiem Piniego Zahaviego, a to jest agent, który przyjaźni się z prezesem Barcelony. I na koniec opcja najmniej spektakularna, czyli Rafael Marquez. Meksykanin jest pod ręką, ponieważ prowadzi rezerwy "Dumy Katalonii", z którymi notuje dobry sezon. Przeciwko niemu przemawia fakt, że nie jest tak przyjazny mediom jak pozostali kandydaci, a jego konotacje na portalach społecznościowych z serwisem bukmacherskim spotykają się z dezaprobatą ważnych osób w klubie. Jak będzie wynik tego wszystkiego? "Mundo Deportivo" napisało trochę w przenośni, że "zostały godziny", ale faktycznie Laporta będzie musiał w najbliższym czasie podjąć decyzję, która będzie miała ogromny wpływ na cały klub.