Wśród osób, które po publikacji w "El Mundo", Messi chce podać do sądu, jest były prezes Barcy Josep Maria Bartomeu. Argentyńczyk kilka razy publicznie go krytykował za sposób zarządzania najbogatszym klubem świata. Jeszcze rok temu Barcelona wyglądała na krainę płynącą mlekiem i miodem. Jej szefowie ogłosili, że roczny budżet klubu przekroczy miliard euro - granica, jakiej nie osiągnęła dotąd żadna instytucja sportowa. Wielkie długi Barcelony Pandemia pchnęła Barcelonę w kłopoty, klub stracił podczas niej 250 mln euro. Okazało się jednak, że informacje o zdrowych finansach, rozpowszechniane przez poprzedni zarząd, były wyssane z palca. Barca ma 1 173 mln euro długu, który w ostatnich 12 miesiącach się podwoił. Jesienią Bartomeu i jego ludzie opuścili Camp Nou w niesławie. Uważa się ich za najgorszą ekipę rządzącą klubem w 122-letniej historii. Messi komentował, że prezes go oszukiwał, że nie miał żadnej wizji rozwoju. Łatwo wyobrazić sobie, że w rewanżu Bartomeu postanowił upublicznić szokujące zarobki Argentyńczyka. I pokazać - kto naprawdę stoi za kłopotami finansowymi klubu z Camp Nou. Oczywiście Bartomeu zaprzecza, że podrzucił kopię kontraktu Messiego do redakcji "El Mundo". Trener Ronald Koeman ujął to dosadnie: "jeśli kretem jest ktoś pracujący w klubie, nie ma tu dla niego miejsca". Kiedy w niedzielę wieczorem - kilkanaście godzin po publikacji "El Mundo" - Messi przybywał na Camp Nou na ligowy mecz z Athletic Bilbao, kibice ustawili się w szpaler wyrażając poparcie dla najlepszego piłkarza w historii klubu. Wiadomo, jak napięte są ostatnio relacje między Barceloną i Messim. - Mam dość bycia największym problemem tego klubu - powiedział Argentyńczyk kilka miesięcy temu. W czerwcu 2021 roku kończy mu się kontrakt i może opuścić Camp Nou. Kandydaci na nowego prezesa (wybory 7 marca) zapewniają jednak, że zrobią co w ich mocy, by 34-letni Argentyńczyk został w Barcelonie. Prasa hiszpańska nie ma cienia złudzeń - publikacja "El Mundo" przybliża Messiego do podjęcia decyzji na "nie". "Robicie co można, by się go pozbyć" - przestrzega Katalończyków dziennikarz madryckiej "Marki". Messi zareagował na tę całą awanturę w mediach w sposób najlepszy z możliwych. Poprowadził Barcelonę do zwycięstwa nad Athletic Bilbao, co dało jej awans na drugą pozycję w tabeli przed Real Madryt. Argentyńczyk zdobył gola, wygrał masę pojedynków indywidualnych, wypadł znakomicie. Widać było zdwojoną motywację. Kiedy po meczu zapytano Antoine’a Griezmanna, ile warty jest Messi dla drużyny, odpowiedział: - Ależ pytanko. To jest legenda klubu. Mam nadzieję, że będziemy mieli przywilej cieszyć się grą z nim jeszcze długo. Kto jest warty pół miliarda? Tak czy inaczej liczba 555 237 619 jest szokująca. Tyle euro zarobił Messi w Barcelonie od 2017 roku. To najwyższy kontrakt w historii światowego sportu. Czy warto było wydać tak astronomiczną kwotę na dwa mistrzostwa kraju, jeden Puchar Króla i jeden Superpuchar Hiszpanii? Bo tyle wygrał Argentyńczyk z Barceloną w ostatnich czterech sezonach. Niektórzy hiszpańscy dziennikarze uważają, że Messi jest warty każdego centa z tej astronomicznej kwoty. Inni komentują, że jeśli nawet kontrakt jest zbyt wysoki, to odpowiedzialność za finanse klubu nie spada na piłkarza, ale prezesa klubu. "Gratulacje dla agenta Messiego" - napisał ironicznie w mediach społecznościowych Luis Figo były piłkarz Barcy i Realu Madryt. Dodał, że zarządzanie klubem przez Bartomeu może się równać wyłącznie z tym, co robił Joan Gaspart - uważany do niedawna za najgorszego prezesa w historii Barcelony. Poza gigantycznymi kosztami, Messi generuje dochody. Barcelona to wciąż najlepiej zarabiający klub na świecie - także dlatego, że ma w składzie kandydata do tytułu gracza wszech czasów. Leo zdobył dla klubu 650 goli, wywalczył z nim 34 trofea, z czego 10 tytułów mistrza Hiszpanii i cztery triumfy w Lidze Mistrzów. Stworzył najwspanialszą erę w historii Barcelony. Pytanie, czy warto było wydać na niego ponad pół miliarda euro w ostatnich czterech latach, pozostaje jednak bez odpowiedzi. Każdy odpowie na nie inaczej. Były piłkarz klubu z Camp Nou Rivaldo po przeczytaniu doniesień "El Mundo" zakrzyknął, by Messiego natychmiast sprzedać. Widać, że piłkarze niezbyt dobrze orientują się w swojej profesji. Messiego nie można sprzedać, bo w czerwcu będzie piłkarzem wolnym. I sam wybierze kolejnego pracodawcę. PSG i Manchester City dadzą mu zapewne pensję, jakiej sobie zażyczy. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Przypuśćmy jednak, że Bartomeu byłby jasnowidzem - przewidział, że okres od 2017 do 2021 roku nie będzie udany dla Barcy. I zamiast dać Messiemu ponad pół miliarda wynagrodzenia, sprzedałby go za 200 mln euro, co dałoby w sumie 750 mln euro do kasy klubu. Dzisiejsze długi byłyby wtedy znacznie niższe. Po pierwsze jednak prezes, który sprzedałby Messiego, byłby w Barcelonie skończony. Po drugie latem 2017 roku z Camp Nou pożegnał się Neymar, którego PSG wykupiło za 222 mln euro. Przez kolejne lata Bartomeu wydał 350 mln euro poszukując zastępców dla Brazylijczyka. Kupił trzech bardzo drogich graczy: Ousmane Dembele, Philippe’a Coutinho i Griezmanna. Żaden z nich nie spełnia oczekiwań. Wracając do tytułowego pytania, czy to Messi rujnuje Barcelonę, trzeba sobie powiedzieć, że klub z Camp Nou rujnują złe decyzje jego szefów. Dariusz Wołowski Primera Division - wyniki, terminarz i tabela