Pierwsza połowa meczu stała na bardzo niskim poziomie. Więcej niż o potencjalnych szansach bramkowych mówiło się o zachowaniu Rodrygo, który obejrzał żółtą kartkę za trafienie otwartą dłonią w tył głowy Alvaro Vallesa, bramkarza Las Palmas. Eksperci dyskutowali także o tym, czy gospodarzom z Estadio de Gran Canaria należał się rzut karny po starciu Sergiego Cardony z Danim Ceballosem. Arbiter nie wskazał na jedenasty metr, wydaje się, że Cardona "szukał" karnego. Pierwsze ostrzeżenie od "Los Amarillos" dla Realu Madryt w drugiej połowie zostało wysłane już w 47. minucie za sprawą Munira El Haddadiego. Drugiego już nie było - w 53. minucie Sandro popędził prawym skrzydłem, minął Antonio Ruedigera i świetnie dograł do Javiego Munoza, który znalazł przestrzeń między Nacho Fernandezem a Tonim Kroosem i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Las Palmas - Real Madryt. Trzy gole na Wyspach Kanaryjskich Odpowiedź mogła przyjść już po 240 sekundach. Dani Carvajal trafił do siatki, ale bramka nie została zaliczona z powodu spalonego. Co się odwlekło, to nie uciekło. Eduardo Camavinga świetnym prostopadłym podaniem znalazł Viniciusa. Brazylijczyk strzałem lewą nogą z dość ostrego kąta pokonał Vallesa i doprowadził do wyrównania. "Królewscy" po raz kolejny udowodnili, że grają do końca. W 84. minucie gola strzelił Aurelien Tchouameni. 180 sekund po wejściu na boisko wykorzystał głową dośrodkowanie Toniego Kroosa. W ostatnich minutach gra była szarpana, co było na rękę przyjezdnym ze stolicy. Beniaminek nie potrafił znaleźć płynności w swoich akcjach i do kolejnego zwrotu akcji w tym spotkaniu już nie doszło. Real jest obecnie liderem LaLiga z dwoma punktami przewagi nad Gironą, która w niedzielę zagra z Celtą Vigo. I Real, i Girona mają w tym momencie po 21 meczów, ale "Los Blancos" będą 1 lutego rozgrywać mecz zaległy z Getafe. SKRÓT MECZU: