Jak podaje "Marca", już dziesięć minut po starcie, w samolocie Boeing 767 przewożącym zawodników Cadiz wystąpił problem z jednym z silników. Kapitan samolotu podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu na lotnisku w Sewilli. Piłkarze klubu, którym w tym sezonie pożegnał się z La Liga, byli w trakcie podróży do Salwadoru, gdzie mieli wziąć udział w wydarzeniach w hołdzie dla byłego piłkarza drużyny Jorge "Magiko" Gonzaleza. "Myśleliśmy, że umrzemy" Samolot z piłkarzami na pokładzie musiał awaryjnie lądować w Sewilli, ale lot, choć krótki, kosztował całą drużynę z Kadyksu sporo "zdrowia". Jak sami przyznawali już po tym, jak opuścili pokład, byli przekonani, że nie wyjdą z tego żywi. Zespół nie zdecydował się, by kontynuować podróż do Salwadoru. Wszystkie uroczystości związane z hołdem dla Gonzaleza odbyły się bez ich udziału.