To już tak długo? - zamyślił się Tevez, gdy przed dzisiejszym starciem z Realem Madryt dziennikarze przypomnieli mu, że ostatnią bramkę w Champions League zdobył jeszcze w barwach Manchesteru United. Argentyński napastnik jest przypadkiem trudnym do sklasyfikowania. Biorąc pod uwagę jego dzieciństwo, można uznać za cud, że dotarł tu gdzie jest. "Gdyby nie futbol, zostałbym kryminalistą i zgnił w więzieniu, lub w ziemi" - wyznał kiedyś. "Armia Andów" lub bardziej znana jako "Silny Apacz" - to najbardziej niebezpieczna dzielnica Buenos Aires: tam Calos urodził się i wychował. Matka była uzależniona od narkotyków, ojciec zginął w porachunkach gangów, gdy syn miał zaledwie 5 lat. Jeden z najbliższych przyjaciół Teveza należał do miejscowej bandy oprychów, bracia skończyli w więzieniu. Kiedy Carlito miał 10 miesięcy wylano na niego wrzątek, co spowodowało poparzenia trzeciego stopnia, którego ślady widać do dziś. Tevez nigdy nie wyparł się miejsca pochodzenia. We wrześniowym meczu z Lazio, po zdobyciu bramki na 4-1, podniósł koszulkę Juvetusu pod którą był t-shirt z nazwą dzielnicy, w której się wychował. Dla ludzi mieszkających w "Silnym Apaczu" jest wielką dumą i symbolem, jak na wojownika przystało wywołuje konflikty wszędzie tam, gdzie postawił stopę. "Piratami życia" nazywał piłkarzy słynny argentyński pisarz Jorge Luis Borges szukający w młodości natchnienia w owładniętych biedą i nieszczęściem zakamarkach Buenos Aires. Takich jak "Silny Apacz", od którego Tevez otrzymał swój futbolowy przydomek. Kariera Argentyńczyka z pewnością może uchodzić za piracką: pełna skandali, bójek z kolegami, konfliktów z trenerami i policją, a także naznaczona aferą w West Ham United, gdy władze Premier League odkryły tajemnicę poliszynela, że właścicielem piłkarza nie jest jego klub, ale firma Media Sports Investment. Procesy w sądzie ciągnęły się wiele miesięcy, skończyło się na wielomilionowych odszkodowaniach, na które skazano "Młoty". Firma MSI była też jednym z bohaterów słynnej transakcji dwuletniego wypożyczenia Teveza do Manchesteru United latem 2007 roku. Dziesięć miesięcy później na stadionie Łużniki w Moskwie w serii rzutów karnych rozstrzygających finał Champions League z Chelsea, Carlito podszedł do piłki jako pierwszy i noga mu nie zadrżała. W trzeciej serii "jedenastek" pudło przytrafiło się Cristiano Ronaldo, ale w decydującej chwili John Terry poślizgnął się tuż przed strzałem - piłka trafiła w słupek, co okazało się punktem zwrotnym. Decydującą jedenastkę zmarnował Nicola Anelka z Chelsea, piłkarz do którego przydomek życiowego pirata pasuje nie mniej niż do Teveza. Carlito został pierwszym Argentyńczykiem, który zdobył Copa Libertadores, Puchar Interkontynentalny i Puchar Europy. Rok później Manchester dotarł do finału Ligi Mistrzów w Rzymie, ale przegrał go 0-2 z Barceloną. Tevez zagrał tylko w drugiej połowie, po czym jego drogi z Cristiano Ronaldo definitywnie się rozeszły. Relacje między Carlito, a Aleksem Fergusonem nigdy nie były łatwe, ale po odejściu Ronaldo do Realu Madryt, Szkot namawiał Argentyńczyka, żeby wytrwał na Old Trafford. Tevez uparł się na transfer do lokalnego rywala City, ale i tam, jak wiemy, szczęścia nie znalazł. Kłopotów było z nim więcej niż z Mario Balotellim. Początki były jednak znakomite. Już w maju 2010 roku muzyk Noel Gallagher z zespołu Oasis, zapamiętały fan City zadeklarował, że w wyborach brytyjskich odda swój głos na Carlosa Teveza. Rok później w 66. minucie starcia City z Bayernem Monachium w fazie grupowej Champions League, Carlito odmówił wyjścia na boisko. Tak twierdził trener Roberto Mancini, piłkarz mówił co innego. Nie było jednak nikogo postronnego, kto słyszałby tę rozmowę. Marcini ogłosił, że to koniec Argentyńczyka w klubie. Fanom City to wystarczyło, postanowili zorganizować akcję palenia koszulek piłkarza. W to wszystko wkroczyła firma bukmacherska, sponsorująca United, która przed derbami Manchesteru przeprowadziła akcję "pozbądź się koszulki Teveza" dla fanów obu zwaśnionych klubów. Śmieciarka była w połowie niebieska, a w połowie czerwona, w zamian za koszulkę Carlosa można było dostać nową, z nazwiskiem innego gracza. Niechęć do Argentynczyka zjednoczyła na chwilę City i United. Tevez bez pozwolenia klubu wyjechał do Argentyny za co spotkała go kara 1,2 mln funtów. Inter zaoferował za niego 25 mln euro, a jakiś czas później PSG aż 37 mln, Argentyńczyk był jednak dogadany z Milanem, który ostatecznie zrezygnował z transferu. Załamany Carlito przeprosił Manciniego, kolegów z City i kibiców, wrócił do Manchesteru, by odegrać znaczącą rolę w zdobyciu tytułu mistrza Anglii. Już w 2010 roku został najskuteczniejszym graczem z Ameryki Łacińskiej w rozgrywkach Premier League wyprzedzając Urugwajczyka Gustavo Poyeta. Jako jedyny Argentyńczyk wygrał ligę angielską trzykrotnie, w dodatku w dwóch różnych klubach. Deszczową Anglię opuszczał jednak bez żalu. W Turynie przyjęto go jak gwiazdę pierwszej wielkości, czyli tak, jak wszędzie przedtem. Otrzymał numer 10 zastrzeżony po odejściu z Juventusu Alessandro del Piero. Koszulka osiągnęła rekordową sprzedaż, zanim Argentyńczyk zdołał zadebiutować w nowej drużynie. 29-letni Tevez miał być gwarancją, że zespół odpędzając ostatecznie zmory przeszłości po aferze calciopoli, wróci na europejski top. Dziś Juve jest jednak na granicy nieszczęścia w Champions League. Żeby być pewnym awansu, musi wygrać trzy pozostałe mecze zaczynając od tego dzisiejszego, najtrudniejszego z Realem Madryt. Dotychczasowe dokonania Cristiano Ronaldo powinny budzić zazdrość nie tylko Carlito, ale wszystkich łowców goli na świecie. W 12 spotkaniach Primera Division Portugalczyk trafił do siatki 13 razy, w trzech pojedynkach Champions League aż siedmiokrotnie. W Serie A Tevez jest najlepszym strzelcem drużyny (6 bramek), ale w Lidze Mistrzów czeka na bramkę cztery lata. To zawstydzające, jak na gracza o tej skali talentu bez względu na okoliczności. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2951458" target="_blank">Porozmawiaj o artykule na blogu Darka Wołowskiego</a>