To spotkanie dużo lepiej rozpoczęło się dla FC Barcelony prowadzonej w tym razem przez Oscara Hernandeza. W 15. minucie meczu po fenomenalnym podaniu Busquetsa bramkę głową zdobył Raphinha. W pierwszej połowie padł tylko jeden gol, ale mecz wcale nie był jednostronny. Goście potrafili stworzyć sobie wiele dobrych sytuacji, ale zawiodła ich skuteczność. To zwiastowało ciekawe drugie 45 minut. Barcelona w drugiej połowie musiała cierpieć Po zmianie stron FC Barcelona otrzymała rzut karny po zagraniu ręką obrońcy Valencii. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Ferran Torres, który wcześniej nie zgodził się oddać jej Ansu Fatiemu. Hiszpan nie trafił w bramkę i na tablicy świetlnej wciąż widniał wynik 1:0 dla Barcelony. W 59. minucie to spotkanie bardzo mocno skomplikowało się FC Barcelonie. Po błędzie Julesa Kounde Ronald Araujo musiał ratować zespół przed stratą gola i faulował rywala wychodzącego "sam na sam" z ter Stegenem na czerwoną kartkę. Chwilę później Marcos Alonso pojawił się na murawie w miejsce Ansu Fatiego. Valencii należał się rzut karny na pięć minut przed końcem? Barcelona może mówić o wielkim szczęściu Na pięć minut przed końcem byliśmy świadkami największej kontrowersji meczu. Franck Kessie powalił we własnym polu karnym zawodnika rywali, ale sędzia nie podyktował rzutu karnego. Nie interweniował również VAR. Gdyby w tej sytuacji Javier Alberola Rojas użył gwizdka, to spotkanie mogło zakończyć się zupełnie innym wynikiem. Do końca tego meczu nie padła już żadna bramka. Spotkanie pomiędzy FC Barceloną a Valencią zakończyło się zwycięstwem Barcelony 1:0. "Nietoperze" nie potrafiły wykorzystać gry w przewadze przez ponad 30 minut i ostatecznie wyjeżdżają z Camp Nou bez zdobyczy punktowej. Warto wspomnieć, że klub ze stolicy Katalonii odniósł ważne zwycięstwo bez swoich czterech najważniejszych ofensywnych piłkarzy - Roberta Lewandowskiego, Ousmane'a Dembele, Pedriego i Gaviego. Dodatkowo jej trener, Xavi Hernandez, był zawieszony za kartki i również w trakcie meczu nie mógł pomóc swojej drużynie.