INTERIA.PL: 34-letni bramkarz dostaje w Realu dwuletni kontrakt? Bogusław Kaczmarek, asystent Leo Beenhakkera: Dla mnie to żadne zaskoczenie. Byłem święcie przekonany, że Dudek podpisze dwuletni kontrakt. Od pamiętnego finału Ligi Mistrzów, z którego zasłynął Dudek, minęły już ponad dwa lata. W tym czasie trener Liverpoolu Rafael Benitez rzadko stawiał na naszego bramkarza, a tu zgłasza się po niego wielki Real? - To nie przypadek. Jurek sprawdził się zarówno jako pierwszy bramkarz Liverpoolu, jak i jako drugi. Ostatnio był cieniem dla Reiny. Dudka chciał i Capello, jak również Schuster, który podtrzymał decyzję swego poprzednika. W Realu przedstawiono Jerzego jako aktualnego reprezentanta Polski. Tymczasem on od pamiętnego meczu z Finlandią nie gra w kadrze. - Ale nie widzę przeszkód, aby to się miało nie zmienić. Jurek pozostaje w kręgu naszych zainteresowań. Zaczął z nami eliminacje do Euro 2008. Później wypadł ze składu Liverpoolu, więc go nie powoływaliśmy. Jeżeli zacznie grać w Realu, a to nie jest wykluczone - madrytczycy mają 70 gier w roku, to droga do kadry stanie dla Jurka otworem. Przecież trener Beenhakker zna Dudka świetnie. Wspólnie zdobywali w Feyenoordzie mistrzostwo Holandii, grali w Champions League. Jurek jest człowiekiem ambitnym i łatwo się nie podda w Realu. Pamięta pan moment, w którym odkrył talent Dudka? Gdy zobaczył pan piłkarza z regionalnej Concordii Knurów od razu panu piknęło, że na tego człowiek warto postawić? - To była jedna z gier selekcyjnych w Knurowie na bocznym boisku. Prowadziliśmy nabór do Sokoła Tychy. Jurek miał poważnych konkurentów w osobach Bogusława Wyparły, Artura Sejuda, Adama Piekutowskiego. Razem z Jurkiem było ich sześciu. Oprócz nas testy obserwowali wysłannicy Górnika Zabrze i Ruchu Chorzów. Dudek rzucił mi się w oczy od razu. Złożyliśmy mu oficjalną propozycję, ale nie chciał się zgodzić. Przejść z trzeciej do pierwszej ligi?! - Bał się ryzyka. Tego, że straci to, co osiągnął w Concordii - etat na kopalni i miejsce w pierwszym zespole. Ciekawe ile razy mniej zarabiał, niż teraz? - Nie ma co liczyć. Nawet my, pierwszoligowcy proponowaliśmy Jurkowi bardzo skromne pieniądze. Proszę sobie wyobrazić, że za Jurka zapłaciliśmy 70 tys. zł. A jego ówczesne zarobki w Tychach to była dwukrotność pensji górnika! Dostał też bonus na urządzenie się w nowym miejscu i przygotowanie wesela. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL