Girona była co prawda faworytem tego spotkania, ale nikt nie mógł spodziewać się aż takiego pokazu siły podopiecznych trenera Michela. Strzelanie w tym spotkaniu rozpoczęło się już w 8. minucie - autorem pierwszej bramki był Valentin Castellanos. Całkowicie zabójcze dla Almerii okazało się ostatnie 11 minut pierwszej połowy. W tym czasie pozwolili gospodarzom wbić aż trzy gole - na listę strzelców wpisywali się kolejno: Viktor Tsygankov, Rodrigo Riquelme i Javi Hernendez. Almeria poległa, ale przynajmniej się nie poddała W przerwie trener Almerii dokonał aż czterech zmian, choć gdyby mógł, pewnie zdjąłby z boiska całą swoją drużynę. Było już jednak za późno, aby móc powalczyć o punkty w tym spotkaniu. Gości można pochwalić za to, że w drugiej odsłonie meczu nie złożyli broni. W 67. minucie strzelili nawet dwa honorowe gole. Na listę strzelców najpierw wpisał się Largie Ramazani - jeden z piłkarzy wprowadzonych przez trenera od razu po przerwie. Goście w tym spotkaniu nie byli jednak w stanie przeciwstawić się sile Girony i uchronić się przed kolejnymi bramkami. Szczeólnie po pojawieniu się na boisku Ivana Martina. Rezerwowy najpierw zdobył fenomenalną bramkę, lobując bramkarza strzałem z pierwszej piłki z powietrza, a następnie zaliczył bajeczną asystę piętką przy bramce Stuaniego. Chwilę po wejściu Martina wynik zmienił się na 6:1. W tym spotkaniu padła jeszcze jedna honorowa bramka dla Almerii. Tym samym niepozorne spotkanie ligi hiszpańskiej okazało się festiwalem pięknych bramek i prawdziwą wizytówką tych rozgrywek. Ostateczny wynik to 6:2 dla Girony. Dla drużyny z Katalonii jest to bardzo ważne zwycięstwo, dające sporą przewagę nad strefą spadkową. W tym momencie wynosi ona siedem punktów, a Girona plasuje się na jedenastym miejscu. Almeria natomiast jest tylko dwa punkty nad czerwoną kreską spadku i najpewniej do samego końca sezonu będzie drżeć o utrzymanie w LaLiga. W tym momencie zajmuje piętnastą lokatę w ligowej tabeli.