Oba zespoły, prezentujące się w sobotę, mają obecnie gorszy okres. Valencia w czterech ostatnich spotkaniach La Liga wywalczyła tylko jeden punkt. Natomiast Barcelona przegrała dwa poprzednie mecze z - Gironą 2-4 w La Liga i z Royalem Antwerp 2-3 w Lidze Mistrzów. Xavi nie eksperymentował w sobotę. Wystawił najmocniejszy skład, na jaki w tej chwili stać "Dumę Katalonii", wiedząc, że jego ekipę nie stać już na stratę punktów, jeśli chce cały czas myśleć o obronie tytułu wywalczonego w poprzednim sezonie. Przed meczem na Mestalla uhonorowano Davida Silvę. Pomocnik wiele lat spędził w Valencii, z którą w 2008 roku zdobył Puchar Króla. To był miły początek dla kibiców "Nietoperzy". A jeszcze lepszą niespodziankę sprawiliby im piłkarze, ponieważ już w drugiej minucie gospodarze mieli świetną okazję do objęcia prowadzenia. Po szybko wykonanym wrzucie z autu, Diego Lopez podciągnął piłkę i podał do będącego w polu karnym Romana Jaremczuka. Ten odwrócił się z nią i oddał groźny strzał, który jednak zdołał sparować Inaki Pena, bramkarz zastępujący leczącego się Marca-Andre ter Stegena. W 10. minucie strzał Lewandowskiego został zablokowany, ale wcześniej piłka wyszła na aut bramkowy, stąd nawet, gdyby Polak zdobył wtedy bramkę, to nie zostałaby ona uznana. Dwie minuty później kibicom Barcelony zadrżały serca, ponieważ "Lewy" został zaatakowany z tyłu przez Thierry'ego Correię i przez dłuższą chwilę leżał na murawie, łapiąc się za plecy. Na rozgrzewkę w trybie natychmiast ruszył nawet Ferran Torres, a więc były gracz "Nietoperzy", którego na Mestalla przywitały gwizdy. Kapitan reprezentacji Polski był aktywny, ale znowu brakowało konkretów. W 18. minucie jego uderzenie obronił Giorgi Mamardaszwili, w 24. po dośrodkowaniu z prawej strony Joao Cancelo, Lewandowskiego w ostatniej chwili zablokował Cristhian Mosquera, w 28., po świetnej akcji zapoczątkowanej przejęciem futbolówki przez Ronalda Araujo i dokładnym podaniu Ilkaya Gündogana, 35-letni napastnik złożył się do "nożyc", ale znowu nie udało mu się pokonać Gruzina, by wreszcie w 35. "Lewy", przy próbie lobowania bramkarza rywala, kopnął piłkę prosto w jego ręce. La Liga. Barcelona tylko remisuje na Mestalla Barcelona mogła też strzelić gola po uderzeniu Pedriego z linii pola karnego, którego bardzo dobrze wypatrzył Joao Felix, ale przeszło ono minimalnie nad poprzeczką. Portugalczyk miał też okazję w ostatniej minucie, ale naciskany przez Correię nie oddał groźnego strzału. W pierwszej połowie mieliśmy jeszcze protest kibiców Valencii, którzy po zakończeniu 19. minuty pokazali, co myślą o dalszym pozostawaniu w klubie właściciela Petera Lima. Po zmianie stron "Duma Katalonii" nadal atakowała i w końcu udało się jej objąć prowadzenie w 55. minucie. Raphinha wymienił piłkę z Frenkiem de Jongem, a gdy Brazylijczyk dostał podanie od Holendra za linię obrony, to pozostało mu tylko dograć do nadbiegającego przed bramkę Felixa, który musiał umieścić ją w siatce. Wydawało się, że goście mają wszystko pod kontrolą. Tym bardziej, że swoją szansę miał też Raphinha, ale jego uderzenie obronił Mamardaszwili. Tymczasem gospodarzom udało się wyrównać w 70. minucie. Precyzyjnym uderzeniem z linii pola karnego popisał się Hugo Guillamon. Potem mieliśmy oczekiwanie na VAR, ponieważ rozstrzygano, czy wcześniej, przy podaniu do Frana Pereza, zawodnik "Nietoperzy", był na spalonym, ale okazało się, gol został strzelony prawidłowo. Xavi nie czekał. Natychmiast wpuścił Ferrana Torresa, a ten mógł prawie od razu trafić do siatki, jednak uderzenie Hiszpana obronił Mamardaszwili. W 82. minucie Raphinha znalazł się w dobrej sytuacji, jednak najpierw powstrzymał go Gruzin, a potem wprowadzony chwilę wcześniej Yarek Gasiorowski, reprezentant Hiszpanii do lat 19, którego ojciec jest Polakiem. Valencia poprzednio przegrała pięć meczów z rzędu Barceloną, ale szóstego nie było. Goście próbowali do końca zdobyć zwycięskiego gola, ale bez skutku.