Pięciu nowych piłkarzy nie zaspokaja potrzeb Barcelony. Na kilka dni przed końcem okna transferowego, w nowym zespole Roberta Lewandowskiego wciąż bardzo dużo się dzieje. Xavi Hernandez chciałby zatrudnić dwóch bocznych obrońców, bo uważa, że to najsłabsze punkty drużyny. Barcelona wciąż mogłaby kupować piłkarzy Jeśli Pierre-Emerick Aubameyang odejdzie do Chelsea, a Memphis Depay do Manchesteru United, Barcelona chciałaby zatrudnić też napastnika. Transfer Bernardo Silvy z Manchesteru City byłby możliwy tylko wtedy jeśli sprzedany zostanie Holender Frenkie de Jong. Jak pisze "Marca", po uruchomieniu "dźwigni" finansowych, szefowie klubu z Camp Nou przeznaczyli na transfery tego lata 200 mln euro. Wydali koło 150 mln, dziennik podaje, że 148 mln (jego zdaniem Raphinha kosztował 48 mln, a nie 58). Największy problem Barcelony Do tej kwoty trzeba dodać 5 mln euro, które kataloński klub otrzymał od FC Brugge za Ferrana Jutglę. Do wydania pozostało więc Barcelonie 57 mln. Problemem Barcelony jest jednak przeciążony budżet płacowy. Klub musi spełniać wymagania fair play finansowego wymaganego przez władze La Liga. Od kilku dni klub walczy o zarejestrowanie do rozgrywek Julesa Kounde - kupionego z Sevilli za 50 mln euro. Tak więc, żeby zatrudnić nowych graczy, Katalończycy musieliby się pozbyć tych z obecnej kadry. ZOBACZ TEŻ: Wiemy kiedy Lewandowski wróci do Monachium. Barcelona poznała terminarz Ligi Mistrzów Rosjanie drwią z Barcelony. Szyderczy wpis po transferze Hiszpańscy dziennikarze wściekli na Olivera Kahna. Prezes Bayernu odpowiada