Pandemia to nie był czas dobry dla spotkań. Polscy fani Barcelony i Realu zawiesili tradycyjne zjazdy przy okazji El Clasico. Dziś odżywają. Polska penya Realu "Aguila Blanca" zorganizowała w Toruniu 29. oficjalny zlot kibiców królewskiego klubu. Na sobotę zaplanowano spotkanie integracyjne, na niedzielę wspólne oglądanie El Clasico na Camp Nou. Fani Barcelony pojechali w zupełnie inny rejon Polski. Umówili się w Rzeszowie. Pobyt w hotelu od 22 do 24 października kosztował 200 zł od osoby. Plus wstęp do baru, w którym będą oglądali mecz (10 zł dla zrzeszonych i 30 zł dla niezrzeszonych). Zwołali się przez oficjalną stronę fan club Barca Polska, która na Facebooku ma ponad 172 tys polubień. Barcelona - Real. Prezes uwięziony, prezes zastrzelony W lipcu 2013 roku Barcelona grała pokazowy mecz z Lechią w Gdańsku, zaraz po transferze Neymara. W 17. minucie i 14. sekundzie, rozległ się z trybun hiszpański okrzyk: "Independencia!", czyli "wolność" wzniesiony przez polskich fanów klubu z Katalonii, którzy tradycję tego regionu Hiszpanii traktują jak własną. Na Camp Nou okrzyk wolności rozlega się na pamiątkę 1714 r., gdy podczas wojny o sukcesję stolicę Katalonii zajęły wojska Burbonów. Ten moment Katalończycy uznają za stratę niepodległości, o której odzyskanie część z nich zabiega do dziś. Równie emocjonalnie na Real Madryt reagują polscy fani "Królewskich". Gdy latem 2014 r. na Stadion Narodowy przybył zespół ze stolicy Madrytu, Warszawę opanowały setki fanów w białych koszulkach z pamiątkowymi napisami "Gracias por la Decima" (dziękujemy za 10. Puchar Europy). Polacy składali hołd klubowi swoich marzeń, najbardziej utytułowanemu w historii piłki. FC Barcelona to globalny symbol Katalonii, regionu z historią burzliwą, z tysiącami ofiar wojny domowej, podczas której żołnierze generała Franco rozstrzelały ówczesnego prezesa klubu Josepa Sunola. Katalończycy prześladowani byli też wcześniej, przez dyktatora Primo de Riverę, który po jednej z separatystycznych manifestacji zamknął stadion Barcelony. Obaj dyktatorzy byli centralistami, źle widzieli, lub wręcz zakazywali używania języków innych niż hiszpański. W czasach reżimu Franco powstało hasło, że "Barcelona to więcej niż klub", ze względu na to, że jej stadion był jednym z nielicznych miejsc, gdzie można było mówić po katalońsku. Real stereotypowo stawiany jest po przeciwnej stronie barykady, jako pieszczoszka frankistowskiej władzy, co często mija się z faktami. Królewski klub założył Katalończyk Juan Padros. W 1935 roku prezesem Realu Madryt został Rafael Sanchez-Guerra - prześladowany potem przez reżim Franco, uwięziony i skazany. W 1946 roku zbiegł do Francji. Na początku wojny domowej Real chciał nawet wystartować w mistrzostwach Katalonii, co odbierano jako gest poparcia dla republikanów. Pomysł nie doszedł do skutku, bo Barcelona nie wyraziła zgody. Pośród wielu gestów rywalizacji i wręcz wrogości obu klubów były też zachowania szlachetne. Legendarny prezes Realu Santiago Bernabeu, będąc na Węgrzech, załatwił, żeby matka kultowego piłkarza Barcelony Ladislao Kubali mogła przekroczyć żelazną kurtyną i odwiedzić w Katalonii syna oraz wnuki, których nie znała. Generał Franco nie był fanem Realu od początku. Został nim, gdy "Królewscy" zaczęli dominować w Europie, podczepiając się pod ich triumfy. Każda władza wykorzystuje propagandowo sukces sportowy. Klubowi było oczywiście na rękę mieć wsparcie rządzących. Barcelona - Real. A mury runą Stereotyp opozycyjnego klubu z Katalonii i reżimowego Realu jest wśród kibiców Barcelony w Polsce popularny. Być fanem Barcy to wyznawać pewne poglądy nie tylko dotyczące historii, ale i stylu gry drużyny. Real maksymalizuje zyski i trofea, ale Barcelona wypełnia misję. Musi być wierna kunsztownemu stylowi gry nazywanemu tiki-taką, którego ojcem chrzestnym jest słynny Holender Johan Cruyff. Polega na szybkiej wymianie krótkich podań przez graczy nienagannie wyszkolonych technicznie. W 2010 roku barcelońska szkółka "La Masia" przeżyła chwilę wzlotu, gdy jej trzech wychowanków Lionel Messi, Andres Iniesta i Xavi Hernandez zajęli wszystkie miejsca na podium w prestiżowym plebiscycie Złota Piłka organizowanym przez francuski magazyn "France Football". Przekonanie o podobieństwach losu Katalończyków i Polaków utrwala piosenka "Mury" - hymn polskiego podziemia antykomunistycznego. W 1978 roku Jacek Kaczmarski napisał słowa do melodii pieśni L’Estaca (Pal) skomponowanej dekadę wcześniej przez katalońskiego pieśniarza Lluisa Llacha. Pieśń Llacha śpiewana była na katalońskich manifestacjach i protestach przeciw dyktaturze Franco. W stanie wojennym w Polsce nielegalne "Radio Solidarność" rozpoczynało swoje audycje od fragmentu piosenki "Mury". Nie ma wiarygodnych danych dotyczących liczby kibiców Realu i Barcelony w Polsce. Tych drugich jest podobno więcej. W 2005 roku powstała penya (klub kibica) Fan Club Barca Polska. Rok wcześniej kibice Barcy spotykali się w olsztyńskim barze "eNka", by wspólnie oglądać "Klasyk". Tam postanowili się zorganizować. Penyę zarejestrowano w 2006 roku, a trzy lata później jej herb został wmurowany w stadion Camp Nou. Klub kibica pomaga uczyć się języka, organizuje wyjazdy na mecze, zloty fanów, wspólne oglądanie El Clasico. Herb Penya Barcelonista de Varsovia został wmurowany w stadion Camp Nou przy wejściu numer 97-98. Penyę wpisano w rejestr klubu z numerem 2052. Jest wśród nich kilku socios z długoletnim stażem. Uczestniczą w kongresach klubu, wyborach prezydenckich, referendach, zlotach kibiców, jeżdżą na mecze, oglądają je razem w knajpach. Razem z penyą Fan Club Barca Polska organizowali oprawę meczu Lechia - Barcelona w Gdańsku. Kontakty polskich fanów z klubem z Katalonii są ścisłe. Hasło: "Real kupuje, Barça wychowuje" powstało w Polsce i miało sławić katalońską La Masię. Nasi fani zawieźli je do Katalonii, gdzie bardzo się spodobało. Hiszpańskie brzmienie to "Madrid compra, Barça cria". Zaniedbał je poprzedni prezes Josep Maria Bartomeu, który w wydawał fortunę na zagranicznych piłkarzy. Zostawił klub tonący w długach. Jeśli chodzi o wychowanków, to kataloński klub popada czasem ze skrajności w skrajność: w listopadzie 2012 roku trener Tito Vilanova wystawił w lidze hiszpańskiej drużynę złożoną z samych absolwentów szkółki La Masia, a zaledwie kilka lat później kolejny szkoleniowiec Ernesto Valverde posłał do gry jedenastkę bez jednego choćby wychowanka. Barcelona - Real. Za Raulem do Kataru Mateusz Wojtylak kibic "Królewskich", opowiadał mi, jak 24 maja 2014 r., z grupą fanów Realu opanowali Praską Drukarnię w dniu finału Ligi Mistrzów z Atletico. Film pokazujący, jak zawzięcie kibicowali, zawisł na oficjalnej stronie Realu. Mateusz Wojtylak i dwa lata młodszy Janusz Banasiński nauczyli się hiszpańskiego, zaczęli podróżować za Realem. W 2008 r. wybrali się na zgrupowanie "Królewskich" do Austrii. Właściwie bez grosza przy duszy. Oglądali treningi, zrobili wywiad z Ruudem van Nistelrooyem, poczuli się częścią wielkiej, białej rodziny, choć, jak mówią, nie zawsze było tak słodko. Real zagroził im sądem, gdy chcieli używać jego nazwy i symboli na swoim portalu. Wojtylak jest naczelnym Realmadryt.pl, z tego się utrzymuje. Założyli spółkę, robią to, co kochają. Dopięli swego. Jakiś czas potem Janusz wyjechał na stypendium Erasmusa do Madrytu. I cały sezon bywał na Santiago Bernabeu. Wchodził na mecze z akredytacją jak dziennikarz. Pisał do polskiego portalu relacje i teksty. Życie jak w Madrycie. Już wiele lat temu zaczęli się kontaktować z polskimi fanami Barcelony. Nie były to kontakty agresywne. Kpiny, docinki, żarty i gwizdy są. Obie grupy żartują z siebie do woli. Ale terminy "Sreal" czy "Farselona" są zarezerwowane dla hejterów i dzieciarni. Jeżdżą na zloty polskich fanów Realu i Barçy, od lat się spotykają, grają mecze, piją piwo, dyskutują lub kłócą się do upadłego. Ostatni zlot odbył się w marcu 2020 roku, tuż przed pandemią. Przy okazji el Clasico. - Real układa mi życie - mówi Mateusz. I zaręcza, że nigdy nie było między obydwoma grupami żadnych rękoczynów. "Kibice Realu myślą, że tryplet to choroba", "Barcelona myśli, że sarkazm to grecki filozof" - takie żarty można było znaleźć w konkursie na Granderbinaslowa.pl. Od jakiegoś czasu strona nie istnieje. Anita Kobylińska z Radia Gdańsk zakochała się w Hiszpanii jako dziewczynka. Nie pamięta dlaczego. A ponieważ kochała też muzykę, więc i Enrique Iglesiasa. Kiedyś idola zapytano o najlepszego piłkarza świata, a on powiedział: "Raul Gonzalez". Sprawdziła, kto to taki. Postanowiła, że zostanie dziennikarką i zrobi z Raulem wywiad. Pisała do Realmadryt.pl, rzecz jasna, za darmo. Kiedyś okazało się, że znajomy były piłkarz z Wybrzeża pracuje w Katarze, a jego dzieci chodzą do przedszkola z dziećmi Raula, grającego wtedy w Al-Sadd. Wsiadła w samolot i w tamtym przedszkolu trafiła na idola. Powiedziała, że nauczyła się hiszpańskiego, by z nim porozmawiać. - Miałam marzenie - powiedziała. - No to czas je spełnić - odpowiedział. Zaprosił do domu, poznała żonę, dzieci, spędziła tam pół dnia. Dziś Raul wrócił do Madrytu, jest w Realu trenerem drużyny rezerw. Kolega Anity z Radia Gdańsk był zafascynowany Zinedine’em Zidane’em, więc też zaczął od kibicowania Realowi. Kupił sobie białą koszulkę Zizou i powiesił nad łóżkiem. Ale podczas jednego z klasyków zachwyciła go Barcelona. - To było jak randka z dziewczyną, która niespodziewanie przychodzi na nią z koleżanką. A potem czujesz, że nie przestajesz już myśleć o koleżance - opowiadał. No i kibicuje Barcelonie. Socjolog Radosław Kossakowski podkreśla, że polskich fanów Barçy łączy z klubem spoiwo ideologiczne. Fani Realu to miłośnicy gwiazd tej drużyny, ich wielkich osiągnięć, galaktycznego stylu gry. - Ideologii jest u nich mniej - ocenia. - Sam jestem ciekaw, dlaczego Barcelona ma w Polsce więcej fanów? Czy wynika to z historii, ideologii i zbieżności cech narodowych, czy jednak z tego, iż w ostatnich latach wygrywała tak samo często jak Real? Barcelona - Real. Gdzie obejrzeć mecz? Transmisja El Clasico w niedzielę w Eleven Sports 1 o godzinie 16.10, studio wystartuje o 12.00. Dariusz Wołowski