Bolesna porażka 0:3 z Bayernem Monachium w październiku zeszłego roku stała się kamieniem milowym tego sezonu dla Barcelony. Odkąd bowiem Katalończycy zostali rozbici przez mistrzów Niemiec, nie przegrali żadnego z kolejnych 15 meczów we wszystkich rozgrywkach. W niedzielny wieczór przedłużyli zaś swoją niesamowitą serię do aż 16 gier, rozprawiając się na wyjeździe z Villarrealem. Villarreal – FC Barcelona: Robert Lewandowski zaliczył asystę Na prowadzenie podopieczni Xaviego Hernandeza mogli wyjść już w trzeciej minucie. Pedri obsłużył Roberta Lewandowskiego świetnym podaniem prostopadłym, a Polak wyszedł sam na sam z Pepe Reiną. Strzelił jednak słabo, przez co doświadczony golkiper zdołał odbić piłkę. Kwadrans później role się odwróciły - asystentem został Lewandowski, a akcję finalizował Pedri. Hiszpan był skuteczny i dał prowadzenie swojej drużynie. "Lewy" zanotował z kolei już piąte decydujące podanie w tym sezonie La Ligi. Lepsi od niego w tym elemencie są tylko Antoine Griezmann (sześć asyst) i Mikel Merino (siedem asyst). Kapitan reprezentacji Polski nie zamierzał jednak zadowalać się jedną asystą - zwłaszcza, że Villarreal to rywal, któremu potrafi strzelać gole. Jesienią w meczu przeciwko tej ekipie zanotował dublet, a w poprzednim sezonie, jeszcze jako piłkarz Bayernu Monachium, trafił do siatki "Żółtej Łodzi Podwodnej" w Lidze Mistrzów. 34-latek był bardzo aktywny w ofensywie, a kilka minut po bramce młodego pomocnika sam stanął przed kolejną okazją strzelecką. Znów jednak przegrał pojedynek z golkiperem. Barcelona miała nieco więcej z gry, ale nadużyciem byłoby stwierdzenie, że zdominowała gospodarzy. Ci długo utrzymywali się przy piłce i również konstruowali ciekawe akcje ofensywne. W samej końcówce pierwszej połowy bliski szczęścia był Jose Luis Morales, ale w sytuacji sam na sam z Marc-Andrem ter Stegenem trafił tylko w boczną siatkę. FC Barcelona znów zwycięska Po zmianie stron Villarreal nie tylko zneutralizował ofensywne zapędy gości, ale także sam coraz odważniej poczynał sobie w okolicach pola karnego Barcelony. Podopieczni Quique Setiena mieli wyraźnie chrapkę na wyrównanie. Tyle tylko, że chcieć to jedno, a pokonać najlepszą defensywę Primera Division - drugie. Wielu już w tym sezonie próbowało, ale najczęściej wysiłki kończyły się niepowodzeniem. Tak też było w przypadku Villarrealu, który ostatecznie nie znalazł drogi do bramki strzeżonej przez ter Stegena. Tym samym Katalończycy dopisali do swojego dorobku kolejne trzy punkty i mogą już powoli myśleć o czwartku. Tego dnia czeka ich bowiem ważna i prestiżowa potyczka z Manchesterem United w Lidze Europy. Oba kluby marzą o powrocie na szczyt europejskiego futbolu, na którym zasiadały w poprzednich dekadach, ale na razie muszą cierpliwie odbudowywać swoje potęgi. Początek spotkania na Camp Nou zaplanowano na 18:45. Rewanż odbędzie się z kolei tydzień później na Old Trafford o 21:00. Jakub Żelepień, Interia