Czwartą kolejkę hiszpańskiej La Liga zamykało niedzielne spotkanie Osasuny z drużyną FC Barcelony, która przyjechała na Estadio El Sadar w roli oczywistego faworyta mającego z łatwością zgarnąć komplet punktów. Podopieczni Jagoby Arraste nie zamierzali jednak być zbyt gościnni dla ekipy przyjezdnych, tym bardziej, że po trzech rozegranych meczach plasowali się na 7. pozycji w La Liga, mając na swoim koncie sześć "oczek". Już od pierwszego gwizdka sędziego FC Barcelona chciała narzucić Osasunie swój styl gry, konstruując swoje akcje z niesamowitą szybkością i polotem. Już w 3. minucie "Duma Katalonii" była blisko otwarcia rezultatu, jednak skutecznością nie popisał się Robert Lewandowski, który w dogodnej sytuacji fatalnie przestrzelił, posyłając futbolówkę wysoko w trybuny. W kolejnych minutach zarówno gospodarze, jak i piłkarze Blaugrany serwowali kibicom na El Sadar bardzo nerwową grę. Ekipa Xaviego starała się sforsować zasieki defensywne Osasuny, jednak wszelkie próby rozbijały się o obrońców drużyny z Nawarry. Próba oparcia swojej gry na ataku pozycyjnym bardzo często narażała "Dumę Katalonii" na liczne kontrataki, które realnie zagrażały bramce strzeżonej przez Ter Stegena. FC Barcelona długo biła głową w mur. Gol w ostatniej akcji 1. połowy. Obrońca bohaterem Siłę formacji ofensywnej Osasuny w idealny sposób ukazała dogodna okazja z 32. minuty, kiedy to Aimar Oroz mógł wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Na jego drodze stanął jednak niemiecki golkiper, popisując się wyśmienitą paradą. Swoją obecność na boisku zaznaczył Robert Lewandowski, który w 34. minucie został ukarany żółtą kartką. Kapitan reprezentacji Polski zbyt ostro walczył o piłkę, uderzając łokciem jednego z rywali. Arbiter nie miał innego wyjścia, przez co Polak w dalszej części meczu musiał mieć się na baczności. Choć Barcelona była w pierwszej połowie stroną dominującą, nie była w stanie udokumentować swojej przewagi. Przez 45. minut Robert Lewandowski i spółka bili głową w mur, jednak w samej końcówce w końcu dopięli swego, wychodząc na zasłużone prowadzenie. Bohaterem stał się Jules Kounde, który wyszedł do mierzonego dośrodkowania z rzutu rożnego i skierował piłkę do siatki, tuż obok bezradnego bramkarza. Jak się okazało, był to ostatni akcent pierwszej połowy. Tuż po rozpoczęciu gry przez gospodarzy sędzia zakończył grę i zaprosił zawodników obu drużyn do szatni. W drugiej odsłonie scenariusz tego spotkania nie uległ zmianie i to Barcelona była stroną dominującą, już od początku chcąc zepchnąć gospodarzy do głębokiej defensywy. Gracze klubu z Nawarry odgryzali się piłkarzom Blaugrany szybkimi kontratakami, które momentami siały popłoch w szeregach obronnych gości. Robert Lewandowski nie zachwycił, ale został bohaterem. Uratował Barcelonę Z każdą kolejną minutą przewagę zyskiwali zawodnicy Osasuny, którzy za wszelką cenę chcieli odrobić jednobramkową stratę. Kreowali kolejne akcje, jednak brakowało konkretów, a przede wszystkim dogodnych okazji, które mogłyby zostać zamienione na trafienia. W 71. minucie swoją obecność w drugiej połowie zaznaczyła FC Barcelona. Przed wielką szansą ponownie stanął Robert Lewandowski, jednak jego strzał został wybity z linii bramkowej przez świetnie dysponowanego Aitora Fernandeza. Polak może mówić o wielkim pechu, bo od drugiego gola w tym sezonie La Liga dzieliły go dosłownie centymetry. Mecz w Madrycie odwołany. Piłkarze się tego nie spodziewali Nie od dziś wiadomo, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i tak było i tym razem. W 76. minucie rażąca bierność defensorów Barcelony została bezlitośnie wykorzystana przez Ezequiela Avilę. Argentyńczyk zabawił się z defensorami "Dumy Katalonii" i pięknym strzałem zza pola karnego pokonał bezsilnego Ter Stegena. To już nie są żarty. Następca Roberta Lewandowskiego robi furorę. Przebił kolejną barierę Radość gospodarzy nie trwała jednak zbyt długo, bo w 82. minucie Robert Lewandowski padł jak rażony piorunem w polu karnym po kontakcie z jednym z obrońców. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr, jednak chwilę później podszedł do VAR-u, by osobiście sprawdzić całą sytuację z perspektywy kamer umieszonych na obiekcie. Po ponownym obejrzeniu powtórki podtrzymał rzut karny i ukarał obrońcę Osasuny czerwoną kartką. Do rzutu karnego podszedł Robert Lewandowski, a następnie umieścił piłkę w siatce, sprawnie myląc golkipera gospodarzy. Jak się okazało, trafienie polskiego napastnika rozstrzygnęło losy spotkania, zapewniając "Dumie Katalonii" niezwykle cenne trzy punkty.