Przed niedzielnym meczem z Athletikiem FC Barcelona wiedziała, że 90 minut na murawie San Mames może okazać się dla niej kluczowe w kontekście podłączenia się do wyścigu o mistrzostwo kraju. W sobotni wieczór Real Madryt zremisował w kontrowersyjnych okolicznościach sędziowskich 2:2 z Valencią na Estadio Mestalla, a kilkanaście godzin później wiceliderzy tabeli LaLiga z Girony przegrali na wyjeździe z Mallorcą 0:1. Jasne więc było, że triumf podopiecznych Xaviego Hernandeza nad "Los Leones" będzie oznaczał ich awans na drugą pozycję w stawce z jednym punktem przewagi nad Gironą i sześcioma straty do "Królewskich". Z drugiej strony wyjazdy do Bilbao nigdy nie należały do łatwych nawet dla gigantów. Atletico Madryt przegrało tam w czwartek 0:3, boleśnie odpadając z Copa del Rey w półfinale (0:4 w dwumeczu). W ostatnich dziewięciu delegacjach na San Mames "Duma Katalonii" wygrała trzykrotnie, dwa razy remisując i cztery razy przegrywając. Pierwsze minuty starcia należały do Barcelony, która próbowała tworzyć zagrożenie zagraniami Pedriego i Joao Cancelo, jednak nic z nich nie wynikło. Andreas Christensen uderzał głową, ale ponad poprzeczką. Po upływie kwadransa to Athletic przejął inicjatywę. Alex Berenguer uderzył w boczną siatkę, a na ostatnich metrach odważnej szarży próbował Imanol Garcia. W 23. minucie zaczął się koszmar gości związany z kontuzjami. Frenkie de Jong lądując na murawie po walce w powietrzu skręcił kostkę. Próbował zejść z murawy samodzielnie, ale po dwóch niepewnych krokach zdał sobie sprawę, że będzie potrzebował pomocy. O dalszej grze nie było mowy. Jeśli badania potwierdzą skręcenie drugiego stopnia, Holendra może zabraknąć na boiskach przez miesiąc. Jeszcze przed przerwą siódmego już urazu mięśniowego w swojej karierze doznał Pedri. 21-latek wyprowadzał piłkę z linii obrony. Przy kopnięciu piłki poczuł ból i położył się na płycie San Mames, dotykając się po w miejscu mięśnia czworogłowego. Schodząc na ławkę rezerwowych, uronił kilka łez. Trudno się temu dziwić. Więcej o tych kontuzjach można przeczytać pod tym linkiem. Jakby Xavi miał mało problemów, Ronald Araujo obejrzał żółtą kartkę, która skutkuje zawieszeniem na piątkowy mecz Primera División z Mallorcą. W kontekście sportowym do przerwy niewiele już się wydarzyło. Z pewnością kibice liczyli na większe emocje. Najlepszą okazję z kilkudziesięciu metrów miał Joao Cancelo, ale jego lob z linii bramkowej został wybity przez Yeraya Alvareza. Athletic Club - FC Barcelona. To nie był mecz napastników Druga połowa zaczęła się od strzału z ostrego kąta Inakiego Williamsa i próby przelobowania Unaia Simona przez Roberta Lewandowskiego. Był to pierwszy mocniejszy akcent Polaka w tym meczu, wcześniej pozostawał niewidoczny. Oba z tych strzałów nie mogły jednak zrobić krzywdy rywalom. W kolejnych fragmentach to Athletic dyktował warunki gry. Barcelona nie wyglądała na drużynę energiczną. Xavi zdecydował się spróbować wpłynąć na przebieg meczu zmianami dopiero w 75. minucie, wprowadzając Joao Felixa, Inigo Martineza i Oriola Romeu. Należy oczywiście pamiętać, że w pierwszej części doszło do dwóch wymuszonych roszad - wtedy De Jonga zastąpił Fermin Lopez, a Pedriego Lamine Yamal. W końcówce dobrą szansę miał Berenguer, ale widzowie na San Mames bramek jednak nie obejrzeli - był to typowy mecz walki. Nie był to najlepszy dzień ofensyw obu zespołów, wyróżniali się pomocnicy i defensorzy. W tabeli Real ma 66 punktów, Girona 59, a Barcelona 58.