"Co się dzieje z Leo Messim?" - pyta madrycki dziennik "Marca". Cztery gole i dwie asysty w dziesięciu meczach ligowych tego sezonu to statystyka zdumiewająca jak na strzelca wszech czasów w Barcelonie. Po traumatycznym lecie, gdy Argentyńczyk chciał opuścić Camp Nou, pogodził się z tym, że musi zostać. Jego postawa na boisku daleka jest jednak od oczekiwań. Trudno go dziś nazwać motorem napędowym drużyny odbudowywanej przez Ronalda Koemana. Nic nie wiadomo o planach na przyszłość Argentyńczyka. Czy skorzysta z opcji, by opuścić Barcelonę w czerwcu 2021? To będzie zależało także od nowego prezesa klubu, który zostanie wybrany w połowie stycznia. Dziś na Camp Nou zarządza tymczasowo Carles Tusquets, ale zamiast skupić się na pracy nad zrujnowanymi finansami klubu, wywołuje zbędne poruszenie. Niedawno ogłosił, że Barcelona powinna była sprzedać Messiego latem, by wyciągnąć się z ekonomicznej zapaści. Nawet jeśli to prawda, taka deklaracja w niczym Koemanowi nie pomaga. W Messim pogłębia stan wyobcowania i depresji. - Mam dość bycia bez przerwy największym problemem tego klubu - powiedział niedawno Argentyńczyk. A jeden z felietonistów "Marki" napisał z ironią, że wspólnymi siłami ludzie rządzący Barceloną zniechęcą ostatecznie swoją największą gwiazdę. Tusquets ogłosił też, że sytuacja Barcy jest na tyle trudna, iż w styczniu gracze nie dostaną pensji. Poruszyło to Koemana, który poprosił, by tymczasowe władze klubu nie przeszkadzały mu w pracy. Kilkadziesiąt godzin później Barcelona poległa z Cadizem 1-2. Obydwie bramki sprezentowała swojemu rywalowi. Najpierw samobója zdobył zastępujący kontuzjowanego ciężko Gerarda Pique stoper rezerw Oscar Mingueza, a przy stanie 1-1 padł gol, którego nie da się nazwać inaczej niż kuriozum. Chwilę przed nim na boisko wszedł weteran Alvaro Negredo, a gracze Koemana natychmiast zrobili z niego bohatera meczu. Jordi Alba rzucił piłkę z autu do Clementa Lengleta, ten ją źle przyjął, a potem zostawił do wybicia bramkarzowi Ter Stegenowi, który zareagował za późno. I tak Negredo został z piłką przed pustą bramką Barcelony. To była porażka najgłupsza z możliwych. W chwili, gdy wydawało się, iż drużyna łapie właściwą formę. Teraz do Atletico Madryt traci już 12 pkt i wiele wskazuje na to, że poddała już walkę o mistrzostwo Hiszpanii. Nowy prezes zostanie wybrany w połowie stycznia, ale wtedy może być za późno, by ratować sezon. Jeden z kandydatów w wyborach Joan Laporta zapewnia, że potrafi przekonać Messiego, że jego miejsce wciąż jest na Camp Nou. Nie wiadomo tylko, czy to rozwiąże problemy. Argentyńczyk biega coraz mniej, strzela coraz rzadziej, wygląda jakby nie był już w stanie wziąć na siebie ciężaru liderowania drużynie. Od lat jest dźwiga odpowiedzialność za grę i wyniki Barcy. Przyzwyczaił wszystkich do tego, że błyszczy. Kiedyś to jednak musi się skończyć. Antoine Griezmann zagrał ostatnio trzy świetne mecze: z Dynamem Kojów, Osasuną i Ferencvarosem zdobył gole. Bilans bramkowy był dla Barcelony imponujący: 11-0. Co z tego skoro drużyna za chwilę straciłą kontrolę nad swoim losem. Nawet pogrążony w kryzysie Real Madryt gra stabilniej (w sobotę wygrał na wyjeździe z Sevillą). Wydaje się jednak, że faworytem do tytułu jest Atletico - w Lidze Mistrzów grające słabo, ale w La Liga wciąż niepokonane. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division MiWi