W lecie Barcelona wydała ponad 150 milionów euro, żeby wzmocnić skład. Na razie opłaca się to w na krajowym podwórku, bo, mimo porażki z Realem Madryt, Katalończycy są na czele La Liga z dwupunktową przewagą nad "Królewskimi". Drugi raz rzędu klub z Camp Nou nie awansował jednak z grupy Ligi Mistrzów i na wiosnę wystąpi w Lidze Europy, gdzie jego pierwszym rywalem będzie Manchester United. "Musieliśmy zastosować kilka 'dźwigni', które były operacjami finansowymi, ratującymi klub przed ruiną. Teraz jest on w fazie ożywienia gospodarczego z oczekiwanymi dochodami w wysokości 1,225 mld euro i zyskiem, który ma wynieść 274 miliony euro, ale, zgodnie z zasadami finansowymi ligi hiszpańskiej, nie możemy podpisywać umów z nowymi piłkarzami" - przyznał Laporta. Joan Laporta i inne kluby chcą wpłynąć na La Ligę "My i niektóre inne kluby La Liga próbujemy przekonać władze, aby były bardziej elastyczne i pozwoliły nam inaczej interpretować te przepisy, żeby Barcelona stawała się silniejsza" - dodał. Szef "Dumy Katalonii" stwierdził, że przepisy finansowego fair play powinny być bardziej "spójne" we wszystkich ligach w Europie, ponieważ teraz występują "nierówności". "Przepisy w Premier League są bardziej elastyczne niż w Hiszpanii. Dla mnie to bez sensu" - powiedział Laporta.