Mimo że Fernando Hierro zawiesił buty na kołku w 2005 roku, jego przejście do Malagi w ubiegłym roku było tak wielkim wydarzeniem, jakby przybywał w najlepszych latach swojej kariery wzmocnić defensywę biało-niebieskich. Przez cztery lata Hierro pracował jako dyrektor sportowy reprezentacji Hiszpanii, która w tym czasie zdobyła złote medale mistrzostw Europy i świata. W lipcu 2011 roku "El Mariscal" (Marszałek) po długich namowach zgodził się zostać dyrektorem generalnym Malagi i twarzą ambitnego projektu szejka. Stał się najważniejszym człowiekiem w klubie. Al Thani i jego zastępca Abdullah Ghubn rzadko odwiedzali Hiszpanię, na miejscu wszystkim zarządzał Hierro. Muszą zapłacić 25 milionów euro I to on musiał świecić oczami, gdy przebywający na Bliskim Wschodzie Al Thani nie wywiązywał się z terminów dokonywania płatności. Jeszcze w ubiegłym roku pieniędzy od szejka domagały się Valencia - za transfer Isco - i Villarreal - za sprzedaż Santiago Cazorli. Część tych zobowiązań została uregulowana, ale doszły kolejne - podatki, pensje zawodników i pracowników klubu. Do 30 czerwca szejk musi zapłacić 25 mln euro, jeśli chce uniknąć donosu do władz ligi i UEFA. Sytuacja jest bardzo poważna - oficjalna skarga złożona federacjom może skutkować nałożeniem na Malagę zakazu transferowego i wykluczeniem klubu z udziału w eliminacjach Ligi Mistrzów.Hierro przed tygodniem postawił szejkowi ultimatum: albo Malaga wywiąże się ze wszystkich zobowiązań, albo Al Thani będzie musiał poszukać nowego dyrektora generalnego. Decyzję o podaniu się do dymisji Hiszpan ogłosił na poniedziałkowej konferencji prasowej, po bezowocnych negocjacjach z wysłannikiem szejka - Abdullahem Ghubnem. Według lokalnego dziennika "La Opinion de Malaga" żadna konferencja prasowa w historii klubu z La Rosaleda nie wzbudzała tak dużego zainteresowania. Odejście Hierro, człowieka z kontaktami w międzynarodowym futbolu, w dodatku pochodzącego z regionu Malagi, to gigantyczny cios instytucjonalny i wizerunkowy dla "Blanquiazules". Nawet jeśli właściciel Malagi ostatecznie ureguluje należności, kluby i zawodnicy będą o wiele ostrożniej prowadzili interesy z tracącym wiarygodność szejkiem. A mieli podbijać Ligę Mistrzów Wydawało się, że po zajęciu czwartego miejsca w Primera Division, gwarantującego udział w eliminacjach Ligi Mistrzów, Malagę czeka świetlana przyszłość. Prasa zapowiadała wielkie transfery, wzorem Manchesteru City i PSG, również rządzonych przez szejków. Z andaluzyjskim zespołem łączono m.in. Gonzalo Higuaina (Real Madryt), Robinho (AC Milan) Ganso (Santos), Borję Valero (Villarreal).Od początku pobytu w Maladze Al Thani przekonywał, że stylem rządzenia klubem różni się od pozostałych arabskich inwestorów obecnych w świecie futbolu. Pieniądze wydawał o wiele bardziej powściągliwie i zdecydowanie mądrzej. Wspomniani Isco i Cazorla, największe gwiazdy w kadrze Manuela Pellegriniego, razem kosztowali około 27 mln euro. Mansour bin Zayed z Manchesteru City wydawał takie kwoty na pojedynczych rezerwowych. Gdyby Al Thani zechciał teraz sprzedać Cazorlę i Isco - chętnych nie brakuje, poczynając od Barcelony - mógłby zarobić drugie tyle. Wystarczyło 80 mln euro przeznaczone na transfery, by Malaga w dwa sezony z klubu walczącego o utrzymanie stała się czwartą potęgą ligi. Atletico Madryt, piąty zespół Primera Division, 40 mln euro wydało na jednego Radamela Falcao. Tak trafne inwestycje Malagi to bez wątpienia w znacznej mierze zasługa Fernando Hierro.Do ostatniej chwili wydawało się, że Ghubn przylatuje do Malagi w trybie pilnym, by udobruchać Hierro przeprowadzeniem transferu Valero. Negocjacje z dyrektorem naczelnym zakończyły się jednak fiaskiem, a po dymisji Hierro w Maladze pewne jest tylko jedno: teraz w tym klubie już nic nie jest pewne.Łukasz Kwiatek