Na ten mecz czekał cały piłkarski świat. Widowisko na stadionie Santiago Bernabeu nie zawiodło, a Real Madryt zasłużenie pokonał FC Barcelonę 3-1. Wynik otwarto w 12. minucie, gdy będący ostatnio w świetnej formie Toni Kroos, mimo że był faulowany, genialnym podaniem wypuścił na skrzydle Viniciusa, który co sił w nogach popędził na bramkę Barcelony. Strzał Brazylijczyka obronił bramkarz, ale dobitka Karima Benzemy trafiła do siatki, mimo że w opuszczonej przez Marca-Andre Ter Stegena bramce "Dumy Katalonii" był jeszcze trzech zawodników. Na pewno pomógł jeszcze rykoszet od Sergiego Roberto. Ta bramka dodała dodatkowych skrzydeł "Królewskim", którzy już wcześniej mieli więcej z gry. Barcelona była w tym fragmencie gry dość nieporadna z piłką, a Robert Lewandowski niewidoczny. Aż do 25. minuty, gdy Raphinha dośrodkował z prawej strony, piłka minęła Andrija Łunina, dotarła na tzw. "długi słupek" gdzie wślizgiem sięgnął ją "Lewy" i zupełnie nie w swoim stylu przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Wydawało się i tak, że Polak był na pozycji spalonej. Gdy do głosu zaczęli dochodzić Katalończycy, ich zapał szybko ostudził Urugwajczyk Fede Valverde, który w 35. minucie strzałem zza linii pola karnego pokonał bramkarza "Barcy" i podwyższył prowadzenie. W 52. minucie po świetnym przerzucie Viniciusa do siatki po indywidualnej akcji trafił Benzema. Niestety, dla gospodarzy, był minimalny spalony. "Królewscy" wyraźnie złapali wiatr w żagle, momentami bawili się z gośćmi w kotka i myszkę, a kolejne ich celne podania publiczność na Santiago Bernabeu kwitowała gromkim: "Ole!". W 75. minucie Robert Lewandowski padł w polu karnym rywala po starciu z Dani Carvajalem, jednak gwizdek sędziego milczał. Wydaje się, że niesłusznie. Gdy nawet udanym zagraniem w ofensywie popisał się Ousmane Dembele, głęboką pod własną bramkę cofał się Vinicius, by ratować sytuację. Wydawało się, że Barcelona nie ma prawa wrócić do tego meczu, a jednak w 83. minucie zdobyła bramkę kontaktową - rezerwowy Ansu Fati pociągnął po skrzydle, ostro dośrodkował, po drodze piłkę trącił Lewandowski, a piłkę do siatki skierował inny rezerwowy Ferran Torres. Siedem minut regulaminowego czasu gry i jedna bramka straty "Dumy Katalonii". Wymarzoną okazję na wyrównanie zmarnował Fati. Ta sytuacja zemściła się w doliczonym czasie gry, gdy wynik meczu na 3-1 ustalił rezerwowy Rodrygo z rzutu karnego. Po tym spotkaniu Real Madryt odskoczył na trzy punkty FC Barcelonie i samodzielnie lideruje lidze hiszpańskiej, mając 25 punktów po 9 rundach spotkań. Real Madryt - FC Barcelona 3-1 (2-0) Bramki: Karim Benzema 12’, Fede Valverde 35‘, Rodrygo 90' (rzut karny) - Ferran Torres 83'. Real Madryt: Łunin - Carvajal (88' Rudiger), Militao, Alaba, Mendy - Tchouameni, Kroos, Modric (78' Camavinga) - Valverde, Benzema (88' Asensio), Vinicius (85' Rodrygo). FC Barcelona: Ter Stegen - Roberto, Garcia, Kounde, Balde (60’ Alba) - Busquets (60’ Gavi), Pedri (83' Kessi), De Jong - Raphinha (60‘ Torres), Dembele (73’ Fati) - Lewandowski. Żółte kartki: Vinicius, Modrić (Real), Gavi (Barcelona). Maciej Słomiński, Interia