Xavi Hernandez ma do wyboru w kontekście obsady bocznych sektorów boiska w ofensywie: Ousmane’a Demebele, Ferrana Torresa, Ansu Fatiego i Raphinhę. Brazylijczyk przyszedł do klubu przed sezonem, a Barcelona zapłaciła za niego około 60 milionów euro. Wcześniej skrzydłowy występował w Leeds United, w którym stał się wyróżniającym się piłkarzem na poziomie Premier League. Nic dziwnego, że przyciągnął wówczas zainteresowanie największych klubów angielskiej elity, przede wszystkim Chelsea i Arsenalu. Oba londyńskie zespoły składały oferty "Pawiom". W pewnym momencie wydawało się, że transakcja do "The Blues" jest już sfinalizowana, tymczasem do gry weszła Barcelona. Sam zawodnik marzył o transferze do Katalonii, w związku z czym zrezygnował z przenosin do stolicy Anglii. I Chelsea, i Arsenal zostały na lodzie. W styczniu 2023 roku, podczas zimowego okienka transferowego, dwa stołeczne kluby znów zainteresowały się tym samym graczem. Tym razem chodziło Mychajło Mudryka z Szachtara Donieck. Przez kilka tygodni media na Wyspach przekonywały, że ówczesny lider Premier League - Arsenal - jest o krok od pozyskania Ukraińca. Znów jednak z transferu nic nie wyszło, bo ekipa ze Stamford Bridge przelicytowała lokalnego rywala. Po raz drugi "Kanonierzy" pozostali więc z niczym. Arsenal chciał wykupić piłkarza Barcelony W tej sytuacji włodarze Arsenalu postanowili powrócić do pierwotnego pomysłu - zwrócili się do Barcelony z propozycją wykupu Raphinhi, którego pół roku wcześniej zabrano im sprzed nosa. Jak jednak donosi kataloński "Sport", klub z Camp Nou odrzucił ofertę. Ofertę - dodajmy - bardzo wysoką, bo opiewającą na kwotę 70 milionów euro, czyli więcej, niż Brazylijczyk kosztował latem. Xavi uznał bowiem, że piłkarz może mu się przydać. Sęk jednak w tym, że konkurencja na jego pozycji jest spora, a zazwyczaj pewny pierwszy plac - kiedy tylko jest zdrowy - ma Ousmane Dembele. Raphinha wciąż musi udowadniać swoją przydatność, co raz wychodzi mu lepiej, a raz gorzej. Problemem skrzydłowego są częste wahania formy. Niekiedy imponuje swoją postawą, by tydzień później kompletnie rozczarować. Jednego nie można mu natomiast odmówić - zaangażowania i pasji w grze dla Barcelony. Zawodnik bardzo przeżywa, kiedy jest zmieniany przed końcem meczu. Tydzień temu w starciu z Manchesterem United opuścił boisko w 83. minucie i zareagował złością. Xavi wziął jednak podopiecznego w obronę. - Bardzo dobrze rozumiem złość Raphinhi. Ja też się denerwowałem, kiedy schodziłem z boiska, ale zrobiłem to dla dobra zespołu i nie chciałem nikogo skrzywdzić. Raphinha później przyszedł do mnie i przeprosił za swoje zachowanie, ale nie było takiej potrzeby. To normalne, że się wściekasz - powiedział szkoleniowiec. Jakub Żelepień, Interia