W 2013 roku Real Madryt przelał na konto Tottenhamu 101 mln euro. Na tyle wyceniony został wówczas Gareth Bale, stając się w tamtym momencie najdroższym piłkarzem świata. Dzisiaj jego przygoda z hiszpańskim klubem powoli dobiega końca. Umowa reprezentanta Walii z "Królewskimi" wygaśnie najbliższego lata. Wszystko wskazuje na to, że 32-letni pomocnik wyjedzie ze stolicy Hiszpanii. I raczej nie będzie przez fanów żegnany ciepło. Gareth Bale na bocznicy. Real go nie potrzebuje Bale w barwach "Los Blancos" czterokrotnie wygrał Ligę Mistrzów, ale w Madrycie nikt nie żyje trofeami, które zostały już zdobyte. W ostatnim czasie Walijczyk w zasadzie tylko terminuje w zespole Carlo Ancelottiego. W tym roku zaliczył ledwie dwa występy, rozegrał w sumie 77 minut. Hiszpańskie media od dawna zarzucają mu brak zaangażowania i pełnej identyfikacji z marką Realu. - W ciągu następnych 20 lat zobaczycie, jak dobry był Bale i będziecie żałować tego, że odszedł - mówi w wywiadzie dla "Deportes Cuatro" agent zawodnika Jonathan Barnett. W nie najlepszym świetle stawia Bale'a przypuszczenie, że przez blisko dekadę nie nauczył się języka hiszpańskiego. Barnett stanowczo temu zaprzecza. - To nieprawda - twierdzi agent. - Zdarza się, że ludzie, którzy go nie znają, tak mówią. Głupi i nieświadomi ludzie, którzy z nim nie rozmawiali. Szkoda. W Madrycie czuł się bardzo dobrze, przyjechał tu za młodu, tu urodziły się jego dzieci, przekazał dużo pieniędzy hiszpańskim szpitalom podczas pandemii, kocha to miasto i klub. Ci, którzy go oczerniają, to pasożyty. Tylko w Primera Division Bale rozegrał w sumie 175 meczów, zdobył 81 bramek i zaliczył 46 asyst. ZOBACZ TAKŻE: