Piłkarze Arsenalu przystępowali do tego spotkania z serią siedmiu ligowych triumfów. Liczyli na przedłużenie znakomitej passy, ale mieli świadomość, że tym razem stają naprzeciw ekipy absolutnie nieobliczalnej. To właśnie Liverpool rozgromił niedawno Manchester United 7-0. "Kanonierzy" nie dali się jednak zaskoczyć. Prowadzenie objęli już w 9. minucie. Po niefortunnej interwencji Virgila van Dijka piłka trafiła do Gabriela Martinellego, a ten po chwili wpakował ją do siatki. Arsenal z mistrzostwem i... fatalnym scenariuszem? Arteta na celowniku giganta Argentyńczyk wystąpił też w jednej z głównych ról przy drugiej akcji zakończonej golem. Idealnie zacentrował na głowę Gabriela Jesusa i zrobiło się 0-2. To oznaczało, że Arsenal prowadzi na Anfield różnicą dwóch bramek po raz pierwszy od września 2012 roku. Podwójna riposta Liverpoolu. Zwycięska seria Arsenalu zakończona na Anfield Krótko przed przerwą Mohamed Salah zaliczył trafienie kontaktowe, kierując futbolówkę do siatki z bliskiej odległości. W 54. minucie ten sam zawodnik nie popisał się jednak, gdy podszedł do rzutu karnego. Uderzył po ziemi na tyle fatalnie, że piłka nie trafiła nawet w światło bramki. Ta sytuacja nie podcięła gościom skrzydeł. Z determinacją dążyli do wyrównania i osiągnęli cel w 87. minucie. Dośrodkowanie Trenta Alexandra-Arnolda strzałem głową wykończył Roberto Firmino. Liverpool zapłacił fortunę. Wielki niewypał odchodzi za darmo W ten sposób "The Reds" przerwali zwycięską serię londyńczyków. Sami w pięciu ostatnich kolejkach ugrali ledwie dwa punkty. Ich awans do europejskich pucharów nadal stoi pod dużym znakiem zapytania.