Pierwsze trzy mecze nowego sezonu były bardzo rozczarowujące dla ekipy dowodzonej przez Juergena Kloppa. Remisy z Fulham i Crystal Palace, a także przegrana z Manchesterem United, spowodowały, że Liverpool był w dolnych rejonach tabeli. Poza tym "The Reds" musieli sobie radzić bez Darwina Nuneza. Urugwajski napastnik zakupiony z Benfiki Lizbona, w spotkaniu z Crystal Palace zobaczył czerwoną kartkę i został ukarany trzymeczową dyskwalifikację. W sobotę, w czwartej kolejce Premier League, wicemistrzowie Anglii w końcu się przełamali, a stało się to kosztem Bournemouth. Premier League. Liverpool zaczął od mocnego uderzenia Liverpool już sześciu minutach prowadził prowadził 2-0. Najpierw Luis Diaz wykorzystał podanie Roberta Firmino i uderzeniem głową posłał piłkę do siatki, a potem Harvey Elliott uderzeniem spoza pola karnego zaskoczył bramkarza rywala. Asystę znowu zanotował Firmino. Następnie dwie świetne okazje zmarnował Mohamed Salah. Jednak w 28. minucie kolejne uderzenie z dystansu, tym razem Trenta Alexandra-Arnolda, dało gospodarzom trzecią bramkę. I ponownie asystował Firmino. Brazylijczyk sam strzelił gola w 31. minucie. Piłkę zagrywał Salah, odbiła się ona od jednego z rywali i dotarła do Firmino, który z bliska posłał ją do siatki. Napastnik z Kraju Kawy został pierwszym graczem Liverpoolu, który miał bezpośredni udział w czterech bramkach dla tego klubu w Premier League w pierwszej połowie, a także pierwszym w lidze od 2017 roku i Harry'ego Kane'a z Tottenhamu. Premier League. Liverpool nigdy wcześniej tak nie strzelał To nie był koniec popisu "The Reds". W pierwszej minucie doliczonego czasu z rzutu rożnego dośrodkował Andrew Robertson, a celną "główkę" akcję zakończył Virgil van Dijk. Liverpool po raz pierwszy w Premier League zakończył pierwszą połowę z pięcioma golami na koncie. Po zmianie stron gospodarze szybko dołożyli kolejne trafienie. Z prawej strony dośrodkował Alexander-Arnold, a Chris Mepham zdołał uprzedzić Diaza, ale zrobił to tak niefortunnie, że wpakował piłkę do siatki. W 62. minucie zrobiło się już 7-0 dla Liverpoolu. Po krótko rozegranym rzucie rożnym zza pola karnego uderzył Robertson, Mark Travers sparował piłkę przed siebie, a Firmino na raty, ale strzelił drugiego w sobotę gola. To nie był koniec. W 80. minucie pierwszą bramkę dla Liverpoolu zdobył Fabio Carvalho, a pięć minut później wynik ustalił Diaz. To najwyższe zwycięstwo Liverpoolu w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii od 1989 roku, kiedy pokonał Crystal Palace w takim samym stosunku. Różnicą dziewięciu bramek "The Reds" wygrali jeszcze tylko raz, ale było to bardzo dawno temu, w 1896 roku z Rotherham Town (10-1). To też rekord Kloppa, który nigdy w trenerskiej karierze nie odniósł wyższego zwycięstwa. Liverpool - Bournemouth 9-0 (5-0) Bramki: 1-0 Luis Diaz (3.), 2-0 Harvey Elliott (6.), 3-0 Trent Alexander-Arnold (28.), 4-0 Roberto Firmino (31.), 5-0 Virgil van Dijk (45.), 6-0 Chris Mepham (46., samobójcza), 7-0 Roberto Firmino (62.), 8-0 Fabio Carvalho (80.), 9-0 Luis Diaz (85). Brighton pokonał na własnym stadionie Leeds United 1-0. W drużynie gości od 59. minuty grał Mateusz Klich. Brighton - Leeds United 1-0 (0-0) Bramka - 1-0 Pascal Gross (65.).