Jako pierwsi do bramki trafili piłkarze Liverpoolu, ale podający do Luisa Diaza Darwin Nunez znalazł się na około metrowym spalonym, co zauważyli sędziowie. Manchester City odpowiedział najlepiej jak to możliwe. W 23. minucie Kevin de Bruyne dośrodkował z rzutu rożnego, Nathan Ake początkowo zasłonił Johna Stonesa, by w odpowiednim momencie zacząć się cofać. Angielski stoper świetnie wbiegł w odkrytą przestrzeń, pokonując z najbliższej odległości Caoimhina Kellehera. "The Reds" nie załamali się i tworzyli kolejne okazje. Harvey Elliott dośrodkował wprost na głowę Dominika Szoboszlaia, ale niepilnowany Węgier źle ustawił sylwetkę i strzelił nad poprzeczkę. W 42. minucie Diaz próbował szczęścia zza pola karnego, ale minimalnie chybił. Do przerwy przyjezdni z Etihad Stadium prowadzili, ale nie można powiedzieć, że dominowali na boisku. Podopieczni Juergena Kloppa grali naprawdę dobrze. Druga część gry rozpoczęła się od mocnego uderzenia - Nunez został wyraźnie sfaulowany przez bramkarza City Edersona. Michael Oliver podyktował zasłużony rzut karny, a brazylijski golkiper chwilę później musiał zejść z boiska z powodu urazu odniesionego podczas tej interwencji. W międzyczasie nie dał rady obronić "jedenastki" wykonywanej przez Alexisa Mac Allistera. Liverpool - Manchester City. Kontrowersje w doliczonym czasie gry Gospodarze zaczęli wyraźnie dominować, ale Diaz w jednej sytuacji źle przyjął futbolówkę (a mógł wyjść na sam na sam z bramkarzem), by po chwili fatalnie spudłować w dobrej sytuacji. Wydawało się, że liverpoolczycy muszą za chwilę wyjść na prowadzenie. Po chwili piłka odbita od Phila Fodena trafiła w poprzeczkę, ale gol nie byłby uznany, bo Anglik nieumyślnie pomógł sobie ręką. Obramowanie bramek sprzyjało Liverpoolowi - w 89. minucie Jeremy Doku trafił w słupek. W doliczonym czasie gry, który potrwał 8 minut, Mohamed Salah domagał się rzutu karnego po kontakcie z Ake, ale Oliver nie wskazał na jedenasty metr. Po chwili tego samego oczekiwał Mac Allister, którego miał sfaulować Doku. Arbiter znowu jednak pozostał niewzruszony. Podział punktów najbardziej cieszy Arsenal, który po tej kolejce wskoczył na fotel lidera Premier League. Ma 64 punkty, tyle samo co Liverpool, ale lepszy bilans bramek. City w dorobku posiada 63 oczka. Wyścig o tytuł nabiera rumieńców.