Premier League - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę! We wtorkowy wieczór na The Hawthorns spotkały się dwie drużyny, które ostatnio nie rozpieszczały kibiców wynikami. West Bromwich Albion co prawda ostatnio zremisował na Wembley z Tottenhamem, ale na wygraną w lidze czekał od 19 sierpnia. Z kolei Newcastle United przegrało ostatnie cztery spotkanie ligowe i w obozie beniaminka udany początek bieżącego sezonu był coraz bardziej odległym wspomnieniem. Polskich kibiców zmartwiła na pewno decyzja tymczasowego menedżera gospodarzy Gary'ego Megsona, który podobnie jak w sobotę na ławce posadził Grzegorza Krychowiak. Obie drużyny rozpoczęły mecz w ustawieniu taktycznym 1-4-4-2 i jak to często bywa w takich sytuacjach, także we wtorek długo wzajemnie neutralizowały swoje poczynania ofensywne. Gospodarze mogli jednak liczyć na swoją parę napastników, gdyż zarówno Salomon Rondo, jak i Hal Robson-Kanu sprawiali spore problemy defensywie "Srok". Jako pierwszy groźnie uderzył Wenezuelczyk, lecz po jego strzale w 20. minucie z 30 metrów golkiperowi gości Karlowi Darlowowi z pomocą przyszła poprzeczka. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy świetnie jednak grę rozrzucił na skrzydło Jonathan Evans, spod linii końcowej dokładnie dośrodkował Kieran Gibbs, a wspomniany Kanu strzałem głową dał prowadzenie ekipie WBA. W bardzo podobny sposób w 56. minucie gospodarze podwyższyli wynik. Tym razem z prawej strony dośrodkował Matt Phillips, a na dalszym słupku akcję skutecznym strzałem z woleja zakończył 19-letni wychowanek West Bromu Sam Field. Trzy minuty później fani gospodarzy mieli jednak powodu do niepokoju. Już w pierwszej połowie dwukrotnie w dogodnych sytuacjach znalazł się Cieran Clark, lecz dopiero w 59. minucie kapitanowi Newcastle United udało się strzałem głową zamienić na gola dośrodkowanie z rzutu rożnego Matta Ritchiego. W 67. minucie miała miejsce ważna sytuacja dla Grzegorza Krychowiaka. Megson zdecydował się bowiem zdjąć z boiska Garetha Barry'ego, lecz w miejsce doświadczonego Anglika wprowadził nie reprezentanta Polski, a innego defensywnego pomocnika, którym był Argentyńczyk Claudio Yacob. Polak pojawił na murawie dopiero w 84. minucie, tuż po tym, gdy goście doprowadzili do wyrównania. Stało się to za sprawą rzutu wolnego wykonywanego przez Ritchiego i samobójczego trafienia Evansa. Ostatnie minuty były bardzo nerwowe z obu stron i nie przyniosły już rozstrzygającego gola. Mecz na The Hawthorns zakończył się zatem remisem 2-2. WM