Chelsea pokonała FC Basel 3-1 i pewnie awansowała do finału. Liga Europejska jest dla nich jednak tylko nagrodą pocieszenia, a dla kibiców najważniejsze jest, by "The Blues" w końcu znowu stali się potęgą. Ma do tego doprowadzić portugalski szkoleniowiec Jose Mourinho, który miał już jedną przygodę na Stamford Bridge. Prowadził zespół w latach 2004-07. Obecnie na ławce zasiada znienawidzony przez fanów Rafael Benitez. Jedna z brytyjskich gazet napisała już nawet o wszystkich warunkach kontraktu Mourinho z Chelsea. Sam szkoleniowiec na razie nie chce niczego potwierdzić i zaznaczył, że nie zdecydował jeszcze o swojej przyszłości. "Ci, co dowiedzą się jako pierwsi o mojej decyzji, to moja żona i dzieci" - podkreślił obecny szkoleniowiec Realu Madryt. Według "The Sun" Portugalczyk na Stamford Bridge miałby zawitać 1 lipca, a rocznie zarabiać 12 milionów euro. Był podobno widziany z właścicielem klubu Rosjaninem Romanem Abramowiczem w Londynie na kolacji we włoskiej restauracji. Po raz pierwszy Mourinho miałby poprowadzić Chelsea 17 lipca w meczu towarzyskim w Tajlandii. Wszystkie te plotki, które coraz częściej nabierają realnych barw, denerwują obecnego trenera "The Blues" Beniteza. Zwłaszcza, że w trakcie czwartkowego meczu półfinałowego Ligi Europejskiej kibice skandowali wielokrotnie nazwisko Mourinho. "Jose's Coming Home" (z ang. Jose wraca do domu) rozbrzmiewało raz po raz. Fani uwielbiają trochę ekscentrycznego Portugalczyka, który dwukrotnie poprowadził Chelsea do mistrzostwa Anglii. Benitez stara się tego nawet nie komentować: "Nie chcę o tym mówić. Jestem szczęśliwym człowiekiem i korzystam z obecnej chwili". Jak zapowiadają media na Wyspach, w trzech wielkich klubach - Chelsea, Realu Madryt i Paris St. Germain -może dojść do roszad trenerskich. Miejsce Mourinho w Realu miałby zająć obecny szkoleniowiec Paris St. Germain Włoch Carlo Ancelotti. W jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że "takiemu klubowi jak Real się nie odmawia". Z kolei do Paryża miałby się przenieść Benitez.