Anglik zarzucił kibicom brak poparcia, z którego zawsze słynęli sympatycy ekipy z Anfield Road. Jego zdaniem sytuacja ta ma miejsce od czasu objęcia przez niego posady szkoleniowca drużyny. Do wygłoszenia takiego komentarza sprowokowało Hodgsona zachowanie sympatyków Liverpoolu, niezadowolonych z wyników "The Reds" w obecnym sezonie. Podczas spotkania z Wolverhampton Wanderers na Anfield Road, które zakończyło się ósmą porażką gospodarzy, fani nawoływali Hogsona do odejścia z klubu i rozpoczęcia pracy z reprezentacją Anglii. Do tego stanowiska był on przymierzany w lecie, po nieudanych dla wyspiarzy mistrzostwach świata w 2010 roku w RPA. Apelowali również o powrót poprzedniego szkoleniowca Liverpoolu - Hiszpana Rafaela Beniteza. Hodgson, który jest według bukmacherów najpoważniejszym kandydatem spośród wszystkich menedżerów w Premier League do utraty zajmowanej obecnie posady wyraził w piątek skruchę i przeprosił sympatyków The Reds za oskarżenia. - Żałuję jeśli w jakikolwiek sposób uraziłem kibiców. Nie to było moją intencją. Jestem rozczarowany, że moje słowa zostały odebrane jako atak na fanów Liverpoolu. Nie byłoby to uzasadnione, gdyż są to najlepsi kibice w kraju - powiedział na konferencji prasowej. - Praca w Liverpoolu jest dla mnie od początku marszem pod górę. Kiedy użyłem słowa poparcie, miałem na myśli wsparcie nie tylko dla klubu, ale także dla menedżera - tłumaczył. - Wierzę jednak, że gdy sytuacja się poprawi i zaczniemy odnosić dobre rezultaty, kibice będą okazywać poparcie nie tylko dla klubu, ale również i dla szkoleniowca - zaznaczył.