Po tym, co ostatnio działo się z Tottenhamem Hotspur, jego kibice z dużą na ramieniu zasiadają do każdego meczu z udziałem Kogutów. Porażka z walczącym o utrzymanie Bournemouth FC, klęska aż 1:6 z Newcastle United - to znamionowało poważny kryzys londyńskiej drużyny, która w ulewnym deszczu zagrała z walczącym o miejsce w Lidze Mistrzów Manchesterem United. Tottenham musi się martwić, by w ogóle zagrać w najbliższych pucharach. Po tym, co pokazuje, stoi to pod znakiem zapytania. W meczu z Manchesterem United minęło zaledwie siedem minut, gdy Jadon Sancho wykorzystał podanie w wolną strefę od Marcusa Rashforda i londyńska ekipa błyskawicznie przegrywała 0:1. Kłopotów ciąg dalszy... Znowu zapachniało solidnymi batami, ale gracze Tottenhamu podjęli wysiłek, by wyrównać. Przeprowadzali akcje, pokazywał się w nich Harry Kane. Dwie dobre okazje miał także Richarlison. W rzeczywistości jednak jakiekolwiek szanse Tottenhamowi na odrobienie strat dawał bramkarz Fraser Forster, który kilkukrotnie bronił groźne strzały Czerwonych Diabłów. Raz nawet pokonał go Jadon Sancho, ale piłka została wybita z linii. Marcus Rashfordmógł pokonać londyńskiego bramkarza w 42, minucie. Wtedy Fraser Forster spisał się znakomicie, ale tuż przed przerwą Rashford był już jednak niepowstrzymany. Uderzył z boku pola karnego nie do obrony. Cały wysiłek Tottenhamu poszedł na marne, bo Manchester United tak jak pierwszą połowę rozpoczął, tak skończył. Prowadził 2:0. Tottenham Hotspur odrabia straty Zaraz po przerwie tuż pod bramką rywali szansę miał Harry Kane, a Francuz Clement Lenglet uderzył głową tak, że piłka zsunęła się po poprzeczce. Tottenham jednak był ożywiony i jego natarcie przerodziło się w nakręconą w przerwie nawałnicę. Kiedy w 56. minucie Harry Kane po raz kolejny trafił z bliska w rywala, wydawało się, że i ta szansa została zaprzepaszczona. Odbita piłka uciekła z pola karnego. ale trafiła akurat pod nogi Pedro Porro. Hiszpan z dość sporej odległości umieścił ją w siatce. Stadion zawył. To była szansa na odrobienie strat. Piłkarze Tottenhamu chwycili piłkę w dłoń i ruszyli na środek boiska. Wtedy jednak postanowił odwinąć się im Manchester United. Portugalczyk Bruno Fernandes popisał się akcją iście fenomenalną. Na środku pola karnego położył rywala, założył mu siatkę i uderzył... w poprzeczkę. Zamiast gola meczu była zmarnowana okazja, w której jeszcze Aaron Wan-Bissaka próbował dobijać głową do niby pustej bramki. Zdążył jednak do niej wrócić Forster. Tottenham Hotspur walczył. Stwarzał znacznie więcej okazji bramkowych niż w poprzednich meczach. Kotłowało się pod bramką United, ale albo brakowało strzału, albo piłkę odbijali obrońcy z Manchesteru. Cierpliwość została jednak nagrodzona. W 79. minucie wybita przez bramkarza MU piłka wróciła pod pola karne gości. Harry Kane zagrał łukiem do wbiegającego Koreańczyka Son Heung Mina i ten wpakował piłkę do siatki z bliska.