Mający po dziesięciu seriach gier na koncie 21 punktów Tottenham podejmował mający za sobą zdecydowanie gorsze otwarcie sezonu zespół "Kanonierów". Drużyna Mikela Artety jak dotąd zdobyła zaledwie 13 "oczek" i nie mogła być uznawana za faworyta wyjazdowego pojedynku. Szybko potwierdziły to wydarzenia na boisku. Już w 13. minucie, po kontrataku kapitalnym uderzeniem z dystansu popisał się Son Heung-Min, który dał "Kogutom" prowadzenie. Arsenal starał się odgryzać - m.in. przez uderzenie Alexandre'a Lacazette'a z 45. minuty, ale jeszcze przed końcem pierwszej części gry ponownie został skarcony. Na listę strzelców wpisał się tym razem Harry Kane po kolejnej, świetnej kontrze i przytomnym zagraniu Sona. Po zmianie stron inicjatywę przejęli goście. Już w 49. minucie po dośrodkowaniu z lewej strony boiska minimalnie niecelnie główkował Pierre-Emerick Aubameyang. Świetną okazję miał też w 68. minucie Lacazette, ale na wysokości zadania stanął Hugo Lloris. Minuty mijały, a rezultat na tablicy wyników nie ulegał zmianie. Ostatecznie Arsenalowi nie udało się strzelić nawet kontaktowego gola. Starcie zakończyło się triumfem Tottenhamu.(TC) Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!