Liverpool w środowy wieczór zmierzył się w Stambule z Chelsea Londyn. Po dogrywce było 2-2 i zwycięzcę musiała wyłonić seria rzutów karnych. W niej "the Reds" zwyciężyli 5-4. Kończący piątą kolejkę napastnik "The Blues" Tammy Abraham posłał piłkę w środek bramki, a Adrian zdołał ją zatrzymać. Golkiper, który latem po sześciu latach odszedł z West Ham United, jeszcze dwa tygodnie pozostawał bez pracodawcy. Trener Juergen Klopp postanowił go ściągnąć do zespołu z myślą o roli rezerwowego. Podczas piątkowego meczu z Norwich kontuzji łydki doznał jednak podstawowy bramkarz Alisson Becker, a jego absencja może potrwać nawet dwa miesiące. Hiszpan w pełni wykorzystał otrzymaną od losu szansę. - Witajcie w Liverpoolu! To był szalony tydzień. Bardzo się cieszę ze względu na drużynę, cieszę się, że w niej gram i cieszę się ze względu na kibiców. To było długie spotkanie, ale jego koniec był dla nas wspaniały - podsumował bohater "The Reds". 32-letniego zawodnika przed serią "jedenastek" mobilizował klubowy kolega Virgil van Dijk. - Powiedziałem mu wówczas, że może zostać bohaterem i to zrobił - skwitował Holender. Pochwał Adrianowi nie szczędził także Klopp. - Co za historia. Trzymał nerwy na wodzy. Jest świetny nie tylko na boisku, jest też wielką osobowością w naszej szatni. W przerwie tego meczu zdominował w niej chyba nawet mnie. Zasłużył na to. Jego występ przez 120 minut był niesamowity, zaliczył kilka świetnych interwencji, a ukoronowaniem tego była obrona strzału w serii karnych - podsumował. Niemiec docenił także rolę, jaką odegrał Roberto Firmino, który pojawił się na boisku w drugiej połowie pojedynku. - Po jego wejściu nastąpiła wielka zmiana. Jest wyjątkowy na swojej pozycji. Nie chciałem, by grał długo, bo nie jest jeszcze gotowy na to, ale musiałem go wpuścić. Dał z siebie wszystko - ocenił. Szkoleniowiec komplementował także Stephanie Frappart. Francuzka została w środę pierwszą kobietą, która prowadziła mecz męskich drużyn w jakimkolwiek europejskim pucharze. Cała obsada sędziowska składała się pań. - Powiedziałem im po meczu, że gdybyśmy grali tak jak one sędziowały, to wygralibyśmy 6-0. Spisały się bardzo dobrze. A presja związana z historyczną chwilą była ogromna... Zaczęły spokojnie i wykonały swoją robotę. Bardzo szanuję Stephanie Frappart - podkreślił.