<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-anglia-premier-league,cid,619,sort,I" target="_blank">Premier League: terminarz, wyniki, strzelcy, tabela</a>W meczu ze Stoke "The Citizens" musieli sobie radzić bez dwóch kluczowych piłkarzy. Z kontuzjami zmagają się Sergio Aguero i Yaya Toure. Podopiecznym Manuela Pellegriniego zwycięstwo pozwoliłoby umocnić pozycję lidera ligi, ale mecz ze Stoke nie należał do udanych w ich wykonaniu. U siebie "Garncarze" w ostatnich siedmiu meczach dali się pokonać City tylko raz. W tym spotkaniu nie pozwolili wywieźć City ze swojego stadionu nawet punktu. Mecz na Britannia Stadium znakomicie rozpoczął się dla gospodarzy, którzy już w siódmej minucie spotkani wyszli na prowadzenie. Shaqiri ruszył prawym skrzydłem w kierunku bramki rywala i obsłużył pięknym podaniem Arnautovicia, który z bliskiej odległości posłał piłkę do siatki. Piłkarze City byli kompletnie zaskoczeni tym, co się dzieje na boisku. Jeszcze dobrze nie otrząsnęli się po stracie pierwszego gola, a duet Shaqiri-Arnautović znowu zdobył bramkę. Skrzydłowy Stoke znakomicie obrócił się z piłkę i posłał futbolówkę do Austriaka, który pewnym uderzeniem pokonał Joe Harta. W ekipie "The Citizens" najbardziej aktywny w pierwszej połowie był Kevin de Bruyne. Belg miał nawet szansę pokonać Butlanda, ale jego strzał okazał się zbyt słaby, żeby zaskoczyć golkipera gospodarzy. Dopiero pod koniec pierwszej połowy City stworzyło sobie najlepszą okazję do zdobycia kontaktowego gola. Bardzo mocne uderzenie Sterlinga znakomicie wybronił jednak Butland, po którego interwencji futbolówka odbiła się od słupka i nie wpadła do bramki. W szeregach Stoke cały czas szalał za to dalej Arnautović. W 43. minucie Austriak był bliski zdobycia hat-tricka, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem City. Piłka zamiast wpaść do bramki odbiła się tylko od słupka.W drugiej połowie Stoke wcale nie zwolniło tempa i nie miało zamiaru głęboko cofnąć się do obrony. Już w 53. minucie bliski podwyższenia wyniku był Bojan Krkić. Hiszpan bez problemu przeszedł Kolarova i mocno uderzył na bramkę. Jego strzał znakomicie wybronił jednak Hart. Kilka minut później fantastycznej okazji po podaniu od Arnautovcia nie wykorzystał za to Shaqiri, który nie trafił na pustą bramkę. Trzeci gol dla gospodarzy w tym meczu wisiał cały czas w powietrzu, bo to Stoke częściej nękało rywala. City natomiast wciąż nieudolnie próbowało strzelić chociaż jednego gola. Klarownych sytuacji miało jednak jak na lekarstwo. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2-0 i w drugiej połowie bramek już nie oglądaliśmy. Stoke - Manchester City 2-0 Bramki: Arnautović (7.), Arnautović (15.)Stoke: Butland, Pieters, Wollscheid, Shawcross, Johnson, Camron, Whelan, Arnautovic, Affelay (85. Walters), Shaqiri (77. van Ginkel), Krkić (72. Joselu).Manchester City: Hart, Sagna, Demichelis, Otamendi, Kolarov, Fernando, Fernandinho (56. Delph), De Bruyne, Silva (62. Navas), Sterling, Bony (57. Iheanacho).Sędzia: Martin Atkinson ****** Łukasz Fabiański w bramce Swansea zatrzymał Jamiego Vardy'ego na 11 kolejnych meczach ze zdobytym golem, ale jego zespół uległ Leicester City 0-3. Najlepszego strzelca angielskiej ekstraklasy piłkarskiej godnie zastąpił Riyad Mahrez, który popisał się hat-trickiem. 28-letni Vardy wpisywał się na listę strzelców w każdym ligowym występie od 29 sierpnia. Jego rekordowa w historii Premier League seria rozpoczęła się, gdy w bramce rywali stał Artur Boruc, a zakończyła za sprawą Fabiańskiego. Polak nie miał jednak powodów do radości, gdyż musiał trzykrotnie wyciągnąć piłkę z siatki. Za każdym razem po strzale Algierczyka Mahreza, który w tym sezonie zdobył już 10 goli. Leicester, z Marcinem Wasilewskim na ławce rezerwowych, odniosło szóste zwycięstwo w ostatnich ośmiu spotkaniach i z dorobkiem 32 pkt awansowało na pozycję lidera. O dwa punkty wyprzedza Arsenal Londyn, a o trzy obie ekipy z Manchesteru. Znacznie gorsze nastroje panują w Walii. Swansea w niczym nie przypomina zespołu z poprzednich sezonów, kiedy była groźna dla najlepszych. W sobotę po raz piąty z rzędu nie sięgnęła po trzy punkty i jest 15. Zwycięstwa nie zdołał odnieść w sobotę także drugi zespół z Manchesteru - "Czerwone Diabły" zremisowały na Old Trafford z West Ham United. Gospodarze liczyli na więcej, a marnym pocieszeniem jest dla nich fakt, że nie przegrali po raz siódmy z rzędu. Potknięcia City i United wykorzystał Arsenal. Londyńczycy pokonali przed własną publicznością Sunderland 3-1 i zostali wiceliderem. Gospodarze objęli prowadzenie w 33. minucie po trafieniu Kostarykanina Joela Campbella. Do przerwy był jednak remis, gdy do własnej bramki wbił piłkę napastnik "Kanonierów" Oliver Giroud. Francuz zrehabilitował się w 63. minucie, kiedy zapewnił Arsenalowi prowadzenie, a rezultat ustalił tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego Aaron Ramsey. W ostatnim sobotnim spotkaniu Chelsea Londyn uległa AFC Bournemouth 0-1. Do bramki gości, po czterech meczach przerwy, wrócił Artur Boruc i przyczynił się do pierwszego od 19 września zwycięstwa beniaminka. Gola zdobył w 82. minucie Glenn Murray. Obrońcy tytułu po raz kolejny w bieżących rozgrywkach zawiedli. Na Stamford Bridge przegrali połowę z ośmiu pojedynków i obecnie z 15 pkt zajmuje 14. lokatę w tabeli. Zespół z Bournemouth ma dwa punkty mniej i jest 17, plasując tuż przed strefą spadkową. Tuż po ostatnim gwizdku sędziego media społecznościowe zapełniły się spekulacjami, że był to ostatni mecz Jose Mourinho w roli trenera "The Blues". Niektórzy z komentatorów zastanawiali się, co gorszego musiałoby się stać, żeby Portugalczyk stracił pracę, a jeden z nich swój wpis na Twitterze wykonał odwracając litery, co ma oznaczać, że piłkarski świat w Anglii stanął do góry nogami. - Nie zasłużyliśmy na porażkę. Nasz rywal myślał niemal wyłącznie o obronie, a mimo to zdołał strzelić gola. Stało się to jednak po wyraźnym błędzie arbitra - ocenił Mourinho.