"The Reds" pokonali w niedzielę "The Citizens" 3-2, a Gerrard po ostatnim gwizdku chował twarz w dłoniach, żeby nie było widać płynących łez. "Mówię w imieniu wszystkich - to zwycięstwo dedykujemy ofiarom tragedii na Hillsborough i ich rodzinom" - powiedział 33-letni pomocnik, który przez całą karierę jest związany z Liverpoolem. Wygrana nad City w Premier League, która przedłuża nadzieje "The Reds" na pierwsze mistrzostwo Anglii od 1990 roku, przyszła zaledwie dwa dni przed 25. rocznicą rocznicą dramatycznych wydarzeń, kiedy tuż po rozpoczęciu meczu z Nottingham Forest zginęło 96 kibiców "The Reds". Najmłodszym z nich był 10-letni Jon-Paul Gilhooley, kuzyn Gerrarda, nic więc dziwnego, że piłkarz podchodzi do tego bardzo emocjonalnie. "Moja reakcja nie była związana tylko z faktem, że to był dla nas ważny mecz. Chodzi o to, że w tym tygodniu zawsze dla ludzi związanych z Liverpoolem liczy się coś więcej niż tylko piłka nożna. Na dzisiejszym nabożeństwie przy Anfield Road stawi się cała drużyna, żeby oddać szacunek ofiarom tragedii" - stwierdził Gerrard.