Obie drużyny przystępowały do sobotniego spotkania w zupełnie różnych nastrojach. Manchester City kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i pewnie zmierza po kolejny mistrzowski tytuł. Z kolei gra Tottenhamu to ostatnio jedno wielkie pasmo niepowodzeń, czego doskonałym dowodem są domowe porażki z Wolverhampton oraz Southampton. Nic więc dziwnego, że bukmacherzy przed pierwszym gwizdkiem nie dawali gościom żadnych szans. Jakież musiało być ich zdziwienie, gdy to Tottenham w piątej minucie jako pierwszy wyszedł na prowadzenie. Najpierw Harry Kane posłał fantastyczne podanie do Heung-Min Sona, a następnie Koreańczyk będąc sam na sam z bramkarzem wypatrzył na lepszej pozycji Dejana Kulusevskiego. Szwed nie zawahał się ani na moment i z ogromnym spokojem wpakował piłkę do siatki, uciszając tym samym cały Etihad Stadium. Drużyna z Londynu z prowadzenia cieszyła się niecałe pół godziny. Praktycznie od straty bramki Manchester City nie opuszczał z futbolówką połowy rywala. Najpierw w 20 minucie piłka po uderzeniu Ilkay Gundogana trafiła w słupek, ale 10 minut później Niemiec posłał znacznie bardziej precyzyjny strzał i doprowadził do upragnionego przez gospodarzy wyrównania. Harry Kane uciszył kibiców po raz pierwszy Po piętnastominutowej przerwie ekipa prowadzona przez Pepa Guardiolę jeszcze bardziej podkręciła tempo i ruszyła po drugiego gola. Przyjezdni nie zamierzali przyglądać się temu wszystkiemu z założonymi rękami i szukali swojej szansy w zaskakujących kontrach. Po paru nieudanych próbach podopieczni Antonio Conte wreszcie dopięli swego i tym razem w 59 minucie poprawnie grającego Edersona pokonał Harry Kane. Goście nakręcili się do tego stopnia, że kilka chwil później angielski napastnik był o krok strzelenia drugiego gola, jednak "Obywateli" przed stratą kolejnej bramki ochronił wcześniej wspomniany brazylijski bramkarz. W międzyczasie w obozie Manchesteru City wkradała się nerwowość, którą znów wykorzystał Harry Kane, po raz drugi pakując piłkę do siatki. Gdy wydawało się, iż już po meczu, powtórki wykazały spalonego. Manchester City dopiął swego tylko na chwilę Pomimo ogromnego kryzysu, gracze w błękitnych strojach nie przestawali atakować. Ich ogromne chęci zostały wynagrodzone w końcówce, kiedy to Cristian Romero w polu karnym dotknął piłkę ręką. Po analizie VAR sędzia przyznał miejscowym rzut karny. Jedenastkę na bramkę zamienił Riyad Mahrez, doprowadzając tym samym do nerwowej końcówki. Gdy wydawało się, że zespół prowadzony przez Pepa Guardiolę jeszcze dociśnie rywala i spróbuje powalczyć o trzy punkty, znów na przeszkodzie stanął im nie kto inny, jak Harry Kane. Angielski napastnik otrzymał znakomite dośrodkowanie od Dejana Kulusevskiego i zamienił je na gola. Taki a nie inny wynik cieszy nie tylko kibiców w Londynie, ale przede wszystkim fanów w Liverpoolu. Dzięki zwycięstwu "Kogutów", "The Reds" do liderującego Manchesteru City tracą już tylko 6 punktów. Co ważne, oba zespoły spotkają się niedługo w bezpośrednim starciu. Manchester City - Tottenham Hotspur 2:3 Bramki: Dejan Kulusevski (4’) Ilkay Gundogan (33’), Harry Kane (59’), Riyad Mahrez (90+2’), Harry Kane (90+5’)