Angielskie i hiszpańskie media zaczynają nieśmiało łączyć Mohameda Salaha z FC Barceloną. Niewątpliwie przyszłość Egipcjanina niekoniecznie musi wiązać się z Anfield Road. Cytują też wypowiedzi byłego obrońcy reprezentacji Anglii Glena Johnsona, który uważa, że dla Liverpoolu to i tak sytuacja z gatunku "win-win", niezależnie od tego, czy Mo Salah zostanie, czy opuści LFC. Salah wciąż nie porozumiał się z "The Reds" w sprawie nowej umowy. W tej sytuacji trudno się dziwić, że pojawiają się informacje o podchodach, które pod pozyskanie piłkarza robią inne kluby. "Liverpool wszystko robi w oparciu o liczby i statystyki" Dla byłego obrońcy LFC i Chelsea, czyli Glena Johnsona jasnym jest, że Liverpool wszelkie ważne decyzje klubowe podejmuje w oparciu o chłodne kalkulacje związane z danymi statystycznymi, które w codziennej pracy na Anfield Road są szczególnie mocno wykorzystywane. I tak samo jest - jego zdaniem - w przypadku Salaha. - Wiemy, że gdy Liverpool decyduje się na przedłużenie umów z zawodnikami, czy decyduje się na pozyskanie jakiegoś piłkarza, zawsze jest to mocno oparte na konkretnych liczbach i statystykach - zaznaczył Johnson. I podsumował: - Podpiszą kontrakt tylko wtedy, jeśli komputer im powie, że warto. Salah nie młodnieje Co więcej, Johnson uważa, że Liverpool znakomicie poradzi sobie również bez Salaha, gdyby ten jednak zdecydował się odejść. - Salah wymaga wielkiej pensji, a jednocześnie jest już graczem coraz starszym - wskazuje były obrońca. Johnson przyznał jednak, że Egipcjanin jest obecnie w znakomitej formie. Dotychczasowy kontrakt Salaha upływa w czerwcu 2023 roku. JK