Dzięki kolejnej stracie punktów przez Manchester City piłkarze Arsenalu mogli we wtorek zwiększyć przewagę nad "Obywatelami". Należało jednak wcześniej wygrać z Luton Town. Miesiąc wcześniej beniaminek na własnym stadionie urwał punkty Liverpoolowi. Pokazał tym samym, że nie należy go przedwcześnie skreślać. Boleśnie mogli się o tym przekonać "Kanonierzy". Jako pierwszy do siatki trafił we wtorek w 20. minucie Gabriel Martinelli, ale na jego bramkę szybko odpowiedział Gabriel Osho. Spotkanie było bardzo otwarte, a huraganowe ataki sunęły z obu stron. W efekcie tego do 60. minuty kibice obejrzeli aż sześć bramek. Luton prowadziło w pewnym momencie 3:2 po bramkach Adebayo i Barkleya, ale stan równowagi szybko przywrócił Kai Havertz. Wszystko wskazywało na to, że spotkanie zakończy się podziałem punktów. W ostatniej akcji doliczonego czasu zwycięstwo rzutem na taśmę zapewnił niezastąpiony Declan Rice. Pomocnik wyskoczył ponad kryjącego go obrońcę i wykończył strzałem głową znakomitą wrzutkę od Martina Odegaarda. Dzięki temu "Kanonierzy" zwiększyli przewagę w tabeli nad Manchesterem City. Po spotkaniu, oprócz naturalnych bohaterów w postaci strzelców bramek pisało się sporo również o Jakubie Kiwiorze. Mikel Arteta znalazł dla Kiwiora nową pozycję Reprezentant Polski po ponad miesiącu otrzymał szansę od Mikela Artety w podstawowym składzie. Wystąpił w nietypowej jak na siebie roli - na lewej obronie. W angielskich mediach panowała lekka rozbieżność względem ocen występu 23-latka. Polak na murawie spędził 63 minuty i był zaangażowany w kilka akcji bramkowych, również tych przeciwko Arsenalowi. Dziennikarze przyznali mu notę "6" w skali do dziesięciu. Niemal identycznie oceniono go w "The Sun", "Evening Standard", czy "90min.com". Mimo wszystko wrażenie, jakie po sobie pozostawił było pozytywne. "Reprezentant Polski poradził sobie z wypełnieniem luki po Takehiro Tomiyasu i nie brał się wstawić nogi, kiedy sytuacja tego wymagała. Wtorkowym meczem pokazał, że zbliżył się do fizycznych standardów Premier League"- możemy przeczytać w "The Sun". "Solidna gra na niekomfortowej pozycji. Radził sobie w obronie, ale w ofensywie widać było wyraźne braki. Trudno go jednak za to winić, nie jest przecież bocznym obrońcą" - skomentowali występ Kiwiora dziennikarze portalu 90min.com. Wszystkie portale zgodnie pominęły jednak groźną sytuację, po której Kiwior mógł nawet wylecieć z boiska. Polak w 52. minucie zaatakował brutalnie Androsa Townsenda, choć o dziwo sędzia nie zdecydował się w tej sytuacji na wyciągnięcie kartki. Powtórki pokazały, że wejście 23-latka mogło zakończyć się poważną kontuzją rywala. Występ Jakuba Kiwiora w meczu z Luton Town daje nadzieję na to, że będzie otrzymywał coraz więcej szans od Mikela Artety. W rywalizacji o miejsce na środku obrony jest z góry skazany na porażkę, dlatego wystawianie go na lewej stronie defensywy wydaje się być całkiem niezłym rozwiązaniem problemu.