Aston Villa to siedmiokrotny mistrz Anglii, tyle samo razy wywalczyła puchar kraju, a pięć razy Puchar Liga. W domowej kolekcji ma także Tarczę Wspólnoty. To jednak nie wszystko. W sezonie 1981/82 triumfowała bowiem w Pucharze Europy, poprzedniku Ligi Mistrzów, zdobyła też Superpuchar Europy, jak również nieistniejący już Puchar Intertoto. Odkąd jednak UEFA zmieniła nazewnictwo najważniejszych rozgrywek pucharowych w Europie, a więc od sezonu 1991/92, Aston Villa już w niej nie wystąpiła. Co prawda w rozgrywkach 1992/93 i 1995/96 zajmowała odpowiednio drugie i czwarte miejsca w Premier League, ale wtedy tylko mistrzowie mogli się zakwalifikować do Ligi Mistrzów. Tak się bawi Aston Villa po awansie do Ligi Mistrzów Nic więc dziwnego, że czwarte miejsce w obecnym sezonie, które gwarantuje udział w tych rozgrywkach, zostało przyjęte w klubie z wielkim zadowoleniem. Piłkarze i sztab szkoleniowy wtorkowy wieczór spędzali wspólnie na dorocznym spotkaniu, kiedy okazało się, że jedyna drużyna, która mogłaby jeszcze pokrzyżować im plany, czyli Tottenham, przegrał z Manchesterem City 0-2 i na kolejkę przed końcem traci pięć punktów do "The Villans". Wybuch radości był ogromny, co widać na zdjęciach w mediach społecznościowych. Na jednym widać m.in. rozradowanego Casha z telefonem komórkowym, a na pierwszym planie jest trener Unai Emery. Z kolei na innym widać dwóch obrońców - Casha i Caluma Chambersa - z napojami niekoniecznie bezalkoholowymi. Trudno się jednak dziwić, przecież Aston Villa ostatni raz w najważniejszym z europejskich pucharów wystąpiła w sezonie 1982/83, czyli ponad 40 lat temu. "To dla nas szczególny dzień. To jest nasze marzenie, to było nasze marzenie, kiedy zaczęliśmy sezon" - przyznał uradowany hiszpański szkoleniowiec. John McGinn, czyli kapitan Aston Villi, zabrał głos W imieniu zawodników głos zabrała najodpowiedniejsza osoba, czyli kapitan. "To był wspaniały sezon" - przyznał John McGinn, który przypomniał, że zostało tylko kilku piłkarzy pamiętających występy "The Villans" na poziomie Championship. "Awansowaliśmy, a potem się utrzymaliśmy, choć na cztery kolejki przed końcem traciliśmy siedem punktów do bezpiecznego miejsca. Pracowaliśmy dalej i osiągnęliśmy coś, czego nie było od ponad 40 lat" - stwierdził pomocnik.