Reprezentant Polski obronił dwa z czterech rzutów karnych wykonywanych przez piłkarzy Wigan Athletic, dzięki czemu jego zespół awansował do finału Pucharu Anglii. Mecz zakończył się wynikiem 1-1, a "Kanonierzy" wygrali 4-2 serię "jedenastek". Wenger przyznał po meczu, że odetchnął z ulgą. "Kamień spadł mi z serca. Graliśmy pod dużą presją. Wigan to solidnie zorganizowana drużyna, która opiera swoją grę na świetnym przygotowaniu fizycznym" - ocenił menedżer Arsenalu. "Jestem bardzo szczęśliwy, że udało nam się awansować do finału. Zwłaszcza, że zrobiliśmy to po tak trudnym spotkaniu" - powiedział Łukasz Fabiański. Dziennikarze pytali go, czy znakomity występ zapewni mu miano pierwszego bramkarza. - Nie wiem. To zależy od menedżera. Mam nadzieję, że tak" - odparł polski bramkarz, który o miejsce w pierwszym składzie rywalizuje z Wojciechem Szczęsnym. Dziennikarze dopytywali, czy miał rozpracowanych rywali, którzy wykonywali rzuty karne. "Odrobiłem zadanie domowe przed meczem, ale szczerze mówiąc żaden z piłkarzy, którzy strzelali, nie był na mojej liście. Więc można powiedzieć, że to była bardziej kwestia intuicji niż rozpracowania" - skomentował Łukasz Fabiański. Puchar Anglii - zobacz wyniki, strzelców, składy i terminarz