Fani United, w proteście przeciwko amerykańskim właścicielom klubu, rodzinie Glazerów, wtargnęli na obiekt, który był zamknięty w ramach ograniczeń związanych z COVID-19. W tej sytuacji szlagierowo zapowiadający się mecz 34. kolejki Premier League nie mógł w niedzielę dojść do skutku. Manchester United już zapowiedział współpracę z policją i własne kary dla agresywnych uczestników protestów. Kibice "Czerwonych Diabłów" od dawna są nieprzychylnie nastawieni do właścicieli. Protesty zaostrzyły się w obliczu decyzji klubu o przystąpieniu do Superligi - rozgrywek mających zrzeszać najbogatsze klubów na Starym Kontynencie, będących alternatywą dla Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Zobacz skróty półfinałowych spotkań LM <a href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/liga-mistrzow/news-liga-mistrzow-zobacz-skroty-rewanzowych-spotkan-polfinalowyc,nId,5212454?utm_source=linkpf22&utm_medium=linkpf22&utm_campaign=linkpf22" target="_blank">Sprawdź teraz!</a> Manchester United, podobnie jak pięć innych angielskich klubów, wycofał się w końcu z tego projektu, ale to nie ostudziło atmosfery. W niedzielę na ulicach miasta protestowało wielu sympatyków, a część z nich wdarła się na stadion. Także poza Old Trafford dochodziło do starć ze służbami porządkowymi. Wicelider Manchester United ma 67 punktów i traci 13 do lokalnego rywala - zespołu City, który rozegrał jedno spotkanie więcej. Liverpool, mistrz z poprzedniego sezonu, zajmuje siódme miejsce (54). Zmiana terminu meczu z Liverpoolem oznacza, że drużyna trenera Ole Gunnara Solskjaera będzie miała bardzo napięty kalendarz. Spotkanie u siebie z Leicester City zostało przesunięte bowiem o jeden dzień, na 11 maja. Na dodatek już wcześniej - 9 maja - MU zagra na wyjeździe z Aston Villą, natomiast w najbliższy czwartek czeka ten zespół rewanż z Romą w półfinale Ligi Europy.