Liverpool jak burza przeszedł przez prawie połowę rozgrywek Premier League. Podopieczni Juergena Kloppa przed rozpoczęciem spotkania z Wolverhampton nadal pozostawali jedyną niepokonaną ekipa w lidze. Podczas ostatniej pomeczowej konferencji prasowej dziennikarze pierwszy raz wspomnieli o możliwości wygrania ligi przez "The Reds" bez ani jednej porażki w lidze. Popularne "Wilki" do spotkania z Liverpoolem podchodziły w bardzo dobrych nastrojach. W piątkowym spotkaniu udało im się pokonać wyżej notowany Manchester City i podopieczni Nuno Espirito Santo zostawili po sobie bardzo dobre wrażenie na boisku. <a href="https://sport.interia.pl/premier-league/news-premier-league-juergen-klopp-nie-sadze-ze-wyrownamy-rekord-a,nId,4230551" target="_blank">Klopp skomentował szansę na wygraną w lidze bez ani jednej porażki</a> W spotkaniu pomimo tego, że było rozgrywane w całkiem niezłym tempie zdecydowanie brakowało konkretów. Na pierwszą naprawdę korzystną sytuację musieliśmy poczekać do 32. minuty, gdy Roberto Firmino groźnie uderzył po dośrodkowaniu w rzutu rożnego. Piłka minimalnie chybiła celu. Liverpool złapał wiatr w żagle i po niespełna 10 minutach udało im się wreszcie skierować piłkę do siatki. Adam Lallana otrzymał bardzo dobre podanie z głębi boiska i odegrał barkiem do pędzącego Sadio Mane, który z najbliższej odległości dopełnił formalności. Było bardzo blisko, a radość kibiców ze zdobycia bramki nie trwałaby zbyt długa. Kilka chwil później Jonathan Otto popędził boczną strefą boiska i zagrał w pole karne. Tam po sporym zamieszaniu piłka znalazła się pod nogami Pedro Neto, a były zawodnik Lazio mocnym strzałem po ziemi umieścił ją w bramce. Gol nie został jednak uznany z powodu bardzo minimalnego spalonego przy podaniu do Otto. "The Reds" mieli sporo szczęścia. Obraz drugiej części gry nie uległ gwałtownej zmianie i ponownie piłkarze nie rozpieszczali kibiców na Anfield. Bardziej emocjonująco zrobiło się dopiero w 67. minucie spotkania. Virgil van Dijk zaskoczył wszystkich i stracił piłkę, po czym potknął się goniąc Diogo Jocie, który wskutek błędu obrońcy "The Reds" znalazł się w dobrej sytuacji. Portugalczyk zdołał oddać strzał, jednak pewnie obronił go Alisson. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-anglia-premier-league,cid,619,sort,I" target="_blank">Premier League - wyniki, tabela, terminarz</a> Piłkarze Liverpoolu mogli odpowiedzieć już po chwili. Mohamed Salah otrzymał dobre podanie zza pola karnego i pobiegł w stronę bramki rywali. Egipcjanina uprzedziła obrona "Wilków". Pod koniec meczu Wolverhampton oddał dwa bardzo niecelne uderzenia. Najpierw próbował Joao Moutinho, a po chwili huknął Romain Saiss. Efekt był jednak taki sam i w obu przypadkach futbolówka szybowała wysoko nad poprzeczką. Tuż przed końcowym gwizdkiem bardzo groźnie uderzył Adama Traore. Rosłemu pomocnikowi nie udało się odmienić losów spotkania i gospodarze mogli świętować kolejne ligowe zwycięstwo. PA