Mecz przedostatniej kolejki Premier League pomiędzy Manchesterem City a Tottenhamem z zapartym tchem oglądali kibice Arsenalu. Bodaj po raz pierwszy fani "Kanonierów" ściskali kciuki za Tottenham, ponieważ wygrana tej drużyny dawała Arsenalowi znacznie większe szanse w kwestii mistrzostwa Anglii. Nic z tego jednak nie miało miejsca. Manchester City zwyciężył i przed ostatnią kolejką ma dwa punkty przewagi w tabeli nad Arsenalem i w niedzielę może zapewnić sobie czwarty z rzędu tytuł. Erling Haaland zbliżył Manchester City do tytułu Do przerwy utrzymywał się wynik bezbramkowy, ale już kilka chwil po przerwie sytuacja ta uległa zmianie. Zaledwie sześć minut po zmianie stron Kevin De Bruyne wyłożył piłkę Erlingowi Haalandowi, a ten z najbliższej odległości wpakował ją do bramki. City wyszło na prowadzenie. W doliczonym czasie gry arbiter podyktował rzut karny dla City po faulu na Jeremym Doku. "Jedenastkę" bez problemu wykorzystał Haaland, ustalając wynik na 2:0. Norweg kolejnymi golami zbliżył się też mocno do korony króla strzelców. Ma na koncie 27 goli i pięć trafień przewagi nad drugim Colem Palmerem z Chelsea. W ostatniej kolejce drużyna Pepa Guardioli zmierzy się z West Hamem, który po kilku latach będzie żegnał się z trenerem Davidem Moyesem. Arsenal podejmie Everton. Początek spotkań ostatniej kolejki Premier League w niedzielę od godziny 17.