"Weźmy na przykład masażystów - jest ich aż czterech. Jest dwóch Chińczyków, którzy zajmują się tylko akupunkturą. Niedawno miałem kontuzję. Powsadzali mi igły w plecy i w brzuch. Pomogło. W Polsce gwiazdy są leczone w pierwszej kolejności. W Boltonie nie ma znaczenia, czy nazywasz się Diouf, czy Fojut". Tutaj wszystko jest jak w pszczelim ulu - każdy dokładnie wie, co ma robić. Od sprzątaczki po menedżera" - stwierdził piłkarz. "Jedzenie za darmo, mieszkanie za darmo. Wszystko za darmo. Przyjechałem tu jako niepełnoletni, więc klub zagwarantował mi także odpowiednią opiekę. Przez trzy lata mieszkałem u angielskiej rodziny. Dzięki temu bardzo szybko nauczyłem się kultury i języka. W Szamotułach mieszkałem w jednym pokoju z trzema kolegami. Teraz mam swój dom. Może nie taki, jak Grzesiek Rasiak - nad morzem - ale własny" - opowiadał z dumą. "Klub zarabia na tym stadionie. Jest tutaj ekskluzywny hotel, agencja prasowa, agencja pracy i kilkanaście sklepów. Bolton wynajmuje powierzchnie handlowe, zyski z tego tytułu liczy w setkach tysięcy funtów rocznie" - zapewnił piłkarz.