To był 32. minuta spotkania. Po podaniu od bramkarza Jose Sa, Joao Gomes, pomocnik Wolverhampton źle przyjął piłkę. Zza pleców wyskoczył mu właśnie Sterling i razem z Nicolasem Jacksonem i Colem Palmerem popędzili na bramkę. Byli w sytuacji trzech na jednego. Wystarczyło, by Sterling podał do jednego z kolegów, który miałby przed sobą pustą bramkę. Tymczasem napastnik Chelsea chciał sam wykończyć sytuację ,ale kopnął fatalnie - prosto w Jose Sa. "Jak można było tego nie wykorzystać. Coś nieprawdopodobnego, przebili Liverpool, który dzień wcześniej wyszli w 5 na 2 w meczu z Arsenalem. A tu było trzech na bramkarza" - dziwili się komentatorzy. Londyńczycy przeważali przez niemal całe spotkanie - dwa razy częściej byli przy piłce, ale mieli ogromne problemy ze skutecznością. Jak zdobywać gole pokazali Chelsea w drugiej połowie gospodarze. Najpierw w 51. minucie po akcji Pablo Sarabii na 1:0 trafił pochodzący z Gabonu Mario Lemina. Choć goście próbowali, to drużyna "Wilków" w doliczonym czasie przypieczętowała wygraną. Do siatki trafił Matt Doherty. Jeszcze w 96. minucie honorową bramkę dla Chelsea zdobył Christopher Nkunku, ale na remis już nie było czasu. Wolverhampton dzięki wygranej dogoniło zespół z Londynu w tabeli. Obie drużyny mają po 22 punkty. Dla Chelsea to już ósma porażka w tym sezonie, a do tego czwarta w ostatnich sześciu spotkaniach. Z kolei gospodarze wygrali dopiero drugi raz w sześciu spotkaniach, ale na dobre oddalili się od strefy spadkowej.