Arsenal przez wielu ekspertów przed startem sezonu typowany był, jako ten zespół, który będzie w stanie zbliżyć się do Manchesteru City. W londyńskim klubie faktycznie można było wyczuć duży optymizm, bo lata z pewnością tam nikt nie przespał. Do drużyny prowadzonej przez Mikela Artetę dokooptowano kilku naprawdę dobrych piłkarzy, którzy mieli zwiększyć jakość zespołu. Im strzelać nie kazano. Bezbramkowy remis w Grodzisku Wielkopolskim Niestety jednak na starcie rozgrywek drużynę bardzo mocno przetrzebiły kontuzje, które zabierały Artecie opcje do gry. Hiszpański szkoleniowiec musiał często przy wyjściowym składzie mocno kombinować. W pierwszych dwóch meczach jego eksperymenty okazywały się skuteczne i Arsenal, nie bez problemów, ale ostatecznie wychodził ze wszystkich spotkań, jako wygrany. Duża niespodzianka w Premier League W trzeciej kolejce na The Emirates Stadium przyjechało groźne Fullham FC, a hiszpański szkoleniowiec dla polskich kibiców przygotował miłą niespodziankę. Na lewej obronie wicemistrzów Anglii od pierwszych minut występował bowiem Jakub Kiwior. Polak we wcześniejszych meczach nie odegrał zbyt dużej roli, jego czas na murawie ograniczał się do kilku minut w drugiej kolejce. Starcie derbowym rywalem rozpoczęło się dla "Kanonierów" absolutnie fatalnie. Katastrofalny błąd na początku meczu popełnili najpierw Declan Rice, później Bukayo Saka, a na końcu jeszcze Aaron Ramsdale. Najpierw bardzo ryzykowne podanie zagrał środkowy pomocnik, następnie skrzydłowy próbował ratować sytuację zagraniem do tyłu, ale podał bezpośrednio do rywala, który popędził w kierunku bramki Arsenalu, a zdekoncentrowany golkiper nie był w stanie pomóc swojemu zespołowi. Niepokojące wieści z Włoch ws. Wojciecha Szczęsnego. Problemy polskiego bramkarza. Trener potwierdza W drugiej połowie Arteta zdecydował się dokonać zmian, które wyraźnie ożywiły zespół. Hiszpan zrezygnował z pomysłu gry Tomasa Parteya na prawej obronie, a Jakuba Kiwiora przesunął do środka obrony. Dodatkowo ofensywę wzmocnili Eddie Nketiah oraz Fabio Vieira. Każdy z tych ruchów wydawał się, jak najbardziej logiczny i potwierdziły to boiskowe wydarzenia. Najpierw Portugalczyk wywalczył klarowny rzut karny, do którego wykonania zabrał się Bukayo Saka. Angielski skrzydłowy musiał odkupić winy z pierwszej połowy i zrobił to z naprawdę wielkim spokojem. Podszedł do piłki, spojrzał i uderzył w przeciwnym kierunku do rzutu bramkarza. Arsenal w 70. minucie spotkania wrócił do gry i nawiązał upragniony kontakt bramkowy. FIFA podjęła decyzję w sprawie szefa hiszpańskiego futbolu. Chodzi o incydent z pocałunkiem Nie trzeba było długo czekać na to, żeby Arsenal potwierdził swoją dominację w drugiej połowie spotkania. Znów główną rolę odegrali zmiennicy, których wpuścił Arteta. Swoje wysokie umiejętności kolejny raz potwierdził Fabio Vieira wprowadzony za Kaia Havertza. Portugalczyk popędził lewym skrzydłem i zagrał doskonałą płaską piłkę w pole karne gości. Tam na futbolówkę czekał Nketiah, który z łatwością wyprowadził zespół na prowadzenie. Kilka minut później goście zaczęli grać dodatkowo w dziesiątkę. Mogło wydawać się, że dowiezienie tego zwycięstwa do końca będzie formalnością. Tak się jednak nie stało. W samej końcówce podstawowego czasu gry Fulham miało rzut rożny. Goście bardzo dobrze zmylili defensywę gospodarzy, a piłkę do siatki z bliska wpakował Palhinha, który przwrócił nadzieję na punkty. To znów z pewnością nie był dla Arsenalu mecz łatwy. Na boisku mieliśmy mnóstwo zwrotów akcji. Ostatecznie na The Emirates Stadium oba zespoły podzieliły się punktami.