Martin Dubravka, rezerwowy zwykle bramkarz Newcastle United rozegrał na Anfield życiowy mecz, obronił aż 11 (!) bardzo groźnych strzałów, w tym rzut karny, ale i tak przepuścił piłkę cztery razy do siatki, a Liverpool pokonał jego "Sroki" 4-2. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, a "The Reds" umocnili się na pozycji lidera tabeli. Wyścig po tytuł mistrza Anglii jest w tym roku bardzo wyrównany, lekko licząc w grze jest pięć drużyn. Fachowcy od zawsze twierdzą, że największe szanse ma ten, kto suchą stopą przejdzie przez okres świąteczno-noworoczny. Ostatniego dnia roku 2023 liderujący przez wiele kolejek, Arsenal po słabym meczu przegrał z Fulham (kiepski występ Jakuba Kiwiora), to wykorzystać chcą rywale na czele z Liverpoolem, który jest w bardzo dobrej formie. Dosłownie od pierwszego gwizdka goście zostali wrzuceni na karuzelę. Czerwone fale ataków Liverpoolu sunęły na bramkę Martina Dubravki, dopiero po sześciu minutach piłka opuściła połowę gości, by zaraz nań powrócić. W 12. minucie z najbliższej odległości strzelał Darwin Nunez, ale słowacki bramkarz popisał się fantastycznym refleksem, a dobitka Curtisa Jonesa została zablokowana. Bramką pachniało tak mocno, jak świeżą rybą w dokach Liverpoolu. Liverpool pokonał Newcastle United 4-2 Wreszcie w 18. minucie do siatki trafił Luis Diaz, ale na spalonym wcześniej był Darwin. Chwilę później Diaz został sfaulowany przez Svena Botmana, ale Dubravka nie dał się pokonać Mo Salahowi z rzutu karnego. Zupełnie niespodziewanie w 37. minucie do siatki trafił Dan Burn po drugiej zaledwie składnej akcji "Srok", chwilę wcześniej na minimalnym spalonym był Alexander Isak. Zaraz z bardzo ostrego kąta w słupek trafił Trent Alexander-Arnold, Liverpool miał aż 18 strzałów na bramkę gości w pierwszej połowie, wiele bardzo groźnych, w tym rzut karny. Losy tego spotkania rozstrzygnęły się w drugiej połowie. Tuż po przerwie Mo Salah zrehabilitował się za wcześniejszą nieskuteczność. Diaz, podał do Nuneza, który w podbramkowym zamieszaniu znalazł "Faraona". 1-0 w 49. minucie, a Darwin Nunez zaliczył swoją już 10. asystę w sezonie. Wydawało się, że "Sroki" są już na linach, ale Anthony Gordon (setny mecz w Premier League) idealnie podał prostopadle do Isaka, Szwed wyrównał na 1-1, a to przecież Liverpool powinien w tym momencie prowadzić wysoko. To był sygnał do tego, aby "The Reds" rozpoczęli szturm totalny, a pod bramką Dubravki działy się sceny iście dantejskie. Gdy piłka nawet mijała już słowackiego bramkarza, w sukurs szli obrońcy, którzy wybijali piłkę z opuszczonej bramki. Jurgen Klopp wymienił Dominika Szoboszlaia, Diaza i Nuneza na Ryana Gravenbercha, Cody'ego Gakpo i Diogo Jotę. Ten ostatni zawodnik był kluczowy w akcji, która dała prowadzenie "Czerwonym" w 74. minucie - Salah podał do Joty, a ten dograł piłkę do Curtisa Jonesa, który dopełnił formalności. Za chwilę było po meczu - Salah podał "na nos" do Gakpo, który podwyższył prowadzenie na 3-1. 10 minut przed końcem Newcastle złapało kontakt - do stanu 2-3 doprowadził po stałym fragmencie gry Botman. Wynik na 4-2 ustalił z rzutu karnego wszędobylski Salah. Liverpool - Newcastle 4-2 (0-0) Maciej Słomiński, INTERIA