Robert Beasley to jeden z najbardziej zaufanych dziennikarzy dla portugalskiego trenera. Nie dość, że dopuścił go do swojego bliskiego otoczenia, to jeszcze mówił mu wiele rzeczy, o jakich inni przedstawiciele tego zawodu mogli jedynie pomarzyć. Być może właśnie dlatego, to Beasley został upoważniony przez "The Special One", aby zostać autorem jego biografii. - Florentino (Perez, prezydent Realu - przyp. red.) bardzo mnie ceni. Kiedy odszedł Ancelotti, chciał mojego powrotu. Chciał, żebym zrobić porządek z gó***anymi ludźmi pokroju Casillasa, Ramosa, Pepe czy Marcelo - miał napisać "Mou" w sms-ie do Beasleya. Im dłuższa lektura, tym jest ciekawiej. - W Realu mają wszystko. Wyjątkiem jest duch drużyny. Gdy Michael Essien zaprosił całą kadrę na swoje 30. urodziny, przyszła zaledwie garstka osób. Tłumaczyłem mu potem, że to nie dlatego, iż jest nielubiany, ale dlatego, że tam wszyscy są po prostu zajęci wyłącznie sobą - opisywał Jose Mourinho. Portugalczyk komentował także zatrudnienie Zinedine'a Zidane'a. - Prawda jest tak, że Florentino myślał o "Zizou", bo ten ma status klubowej legendy, ale w Castilli (drugiej drużynie - przyp. red.) radził sobie do du*y - ocenił Francuza. "Gruby Rafa w Chelsea" - takiego maila Beasley miał otrzymać od "Mou", kiedy ogłoszono nazwisko Rafaela Beniteza jako tymczasowego trenera londyńczyków. Oberwało się również Arsene'owi Wengerowi, któremu Mourinho chciał "dać w pysk". Tak przynajmniej Portugalczyk miał napisać autorowi swojej najnowszej biografii. Wszystko przez komentarz menadżera Arsenalu do faktu, że Portugalczyk pozbył się Juana Maty. Menadżer Manchesteru pokazuje jednak również swoją lepszą twarz. Beasley przytoczył historię sprzed dwóch lat, kiedy Chelsea przebywała na zgrupowania w Stanach Zjednoczonych, a Mourinho miał okazję zobaczyć na żywo hollywodzką aktorkę Jennifer Aniston. "The Special One" miał być pod wielkim wrażeniem i zdołał wyrzucić jedynie "Jennifer Aniston jeden, Angeline'a Jolie zero". Nie możemy doczekać się premiery tej pozycji w Polsce. "The Special One" powinna bez przeszkód pobić wyniki sprzedażowe nudnawej "Anatomii zwycięzcy" Patricka Barclaya.