Informacje o tym, że reprezentant Austrii ma zamienić Stuttgart na Monachium wypłynęły w połowie maja, gdy Robert Lewandowski oświadczył, że nie przedłuży umowy z Bayernem. Dłuższa saga związana z przejściem do Barcelony jeszcze się wtedy nie zaczęła. Na Säbenerstrasse widziani byli nawet agenci piłkarza. Bayern chciał Kalajdžicia, piłkarz się zastanawiał. I coś nie wyszło Dwa tygodnie później Lewandowski ogłosił na konferencji reprezentacji Polski, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy z Bayernem. Te mocne słowa sprawiły, że i w Bayernie zaczęto przyspieszać pewne ruchy, choćby związane z pozyskaniem Sadio Mane. Wciąż w grze pozostawiał Kalajdžić, ale już wtedy zaczął zastanawiać się nad kolejnym ruchem w karierze. Zainteresowanie wykazywało bowiem PSG, podobnie jak i Borussia Dortmund, szukająca następcy Erlinga Haalanda. Tymczasem Mane znalazł się w Bayernie, Lewandowski w Barcelonie, a Austriak... pozostał w Stuttgarcie. Zagrał trzy pierwsze spotkania sezonu, zaliczył w nich trzy asysty, ale VfB nie wygrało żadnego z nich. Podobnie jak i niedzielnego z FC Köln, ale wtedy klub ze stolicy Badenii-Wirtembergii negocjował już warunki transferu do Premier League. Po dwumetrowego napastnika zgłosiły się bowiem Wilki z Wolverhampton. Zamienił dół Bundesligi na dół Premier League Stuttgart odrzucił ofertę na 15 milionów euro za transfer gracza, któremu w czerwcu 2023 roku skończy się kontrakt. Domagał się 25 milionów, a graczem wcześniej w sierpniu interesował się Manchester United. Jak donosi Sky Sport, VfB zgodził się ostatecznie na propozycję 18 milionów euro oraz dodatkowych bonusów. Sprawa jest przesądzona, Saša Kalajdžić ma we wtorek przejść w Anglii testy medyczne, a po nich podpisać pięcioletni kontrakt. Pozyskanie 15-krotnego reprezentanta Austrii było bardzo istotne dla Wilków, bo sezon zaczął się kiepsko. Zaledwie dwa punkty i dwie zdobyte bramki w czterech spotkaniach pozwalają tej drużynie na zajmowanie 19. miejsca w tabeli.