Pierwsza kontrowersja dotyczyła potencjalnego rzutu karnego dla Manchesteru United, a druga nieuznanej bramki dla podopiecznych Ole Gunnara Solskjæra. Sędzia wznowił grę rzutem sędziowskim, a futbolówkę przejął Bruno Fernandes, który doprowadził do remisu. Arbiter gola nie uznał i powtórzył rzut sędziowski, co okazało się być niezrozumiałą decyzją.Sytuacja z potencjalnym rzutem karnym dla Manchesteru United jest bardzo ciekawa. Jesse Lingard próbował wykorzystać błąd rywali i przejąć piłkę w polu karnym West Hamu. Nie udało mu się to, gdyż w momencie gdy wydawało się, że opanuje futbolówkę, został złapany przez Marka Noble’a i ściągnięty na murawę. Zawodnik "Czerwonych Diabłów" w wyniku pociągnięcia upadł na ziemię i został pozbawiony walki o piłkę, którą mógł przejąć. Sędzia Jonathan Moss nie dopatrzył się przewinienia i puścił grę. Niestety na tym etapie Carabao Cup nie ma dostępnego systemu VAR, a zatem nikt w tej sytuacji nie mógł już pomóc Manchesterowi United. Uważam, że "Czerwonym Diabłom" należał się rzut karny, gdyż złapanie i ściągnięcie rywala na ziemię było ewidentne i dość mocne. Nie możemy mówić, że Jesse Lingard dodał od siebie, bądź nurkował. On po prostu wykorzystał błąd obrońcy i upadł na murawę z nadzieją, że arbiter odgwiżdże przewinienie. Myślę, że gdyby był VAR to mielibyśmy wideoweryfikację i "jedenastkę" dla gospodarzy. Dlaczego sędzia nie uznał gola Bruno Fernandesa? Druga kontrowersja miała miejsce w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Sędzia Jonathan Moss zarządził rzut sędziowski dla zawodników West Hamu i opuścił dla nich piłkę. W tym momencie do futbolówki ruszył Bruno Fernandes, który ją przejął, przebiegł przez niemal całą połowę boiska i oddał strzał na bramkę. Wszyscy zawodnicy drużyny przyjezdnej włącznie z bramkarzem Alphonse Areola stali w bezruchu i przyglądali się biegnącemu Portugalczykowi. Sędzia bramki nie uznał i ponownie wznowił grę rzutem sędziowskim. Zarówno zawodnicy, jak i kibice nie do końca rozumieją dlaczego tak się stało, a zatem śpieszę z wytłumaczeniem. Zgodnie z przepisami gry sędzia przyznaje piłkę z rzutu sędziowskiego drużynie, która po raz ostatni dotknęła futbolówkę (chyba, że miało to miejsce w polu karnym - wtedy zawsze otrzyma ją bramkarz). W momencie wykonywania rzutu sędziowskie, wszyscy zawodnicy obu drużyn, poza wykonawcą, muszą pozostawać w minimum czterometrowej odległości od piłki, do czasu gdy ta zostanie wprowadzona do gry, czyli do momentu, gdy futbolówka dotknie podłoża. Nie oglądałeś Ligi Mistrzów? Zobacz wszystkie skróty meczów! Bruno Fernandes z pewnością znajdował się w mniejszej odległości niż cztery metry, a zatem fakt powtórzenia rzutu sędziowskiego nie powinien dziwić, gdyż została naruszona procedura jego wykonania. Jeżeli na tym etapie nadal ktoś będzie uważał, że arbiter jednak popełnił błąd i powinien puścić akcję, to mamy tutaj dalszy zapis przepisu, który nie zezwala na uznanie takiej bramki. Jeżeli po rzucie sędziowskim piłka wpadnie do bramki rywali nie dotykając przynajmniej dwóch zawodników, to grę należy wznowić rzutem od bramki. Bruno Fernandes, jako jedyny dotykał piłkę, a zatem gol tak czy siak nie zostałby uznany. Z pewnością nie możemy mówić, że arbiter Jonathan Moss skrzywdził w tej sytuacji "Czerwone Diabły". Łukasz Rogowski