Tottenham wygrał na swoim stadionie z Fulham 2:0 w spotkaniu wieńczącym dziewiątą kolejkę Premier League. Od początku meczu to gospodarze rozdawali karty. Swoich szans nie wykorzystali Heung-Min Son i Richarlison. Goście byli w stanie odpowiedzieć po rzucie rożnym - dobrze do piłki wyskoczył Joao Palhinha, ale na posterunku był Guglielmo Vicario. Gol przyszedł w 36. minucie za sprawą wspomnianego Sona. Przyjezdni źle wyprowadzali piłkę z linii obrony, a Koreańczyk tylko czekał na zagranie od Richarlisona. Dwaj interweniujący obrońcy zderzyli się ze sobą, a gwiazdor finalistów Ligi Mistrzów z sezonu 2018/19 świetnie uderzył po długim słupku. Na trafienie jeszcze przed przerwą ochotę mieli Destiny Udogie i Dejan Kulusevski, ale ich próby zostały zablokowane. Jeśli fani zespołu Marco Silvy mieli jakieś nadzieje na drugą połowę, to zostały one przygaszone w 54. minucie. W defensywie Fulham znowu zrobiły się dziury. Son wykorzystał przestrzeń, podał prostopadle do Jamesa Maddisona, który z sześciu metrów spokojnie posłał futbolówkę obok Bernda Leno. Tottenham po tej bramce mógł uspokoić tempo gry. Grał pasywniej, co mogło się zemścić w 84. minucie. Kulusevski źle podał w poprzek boiska, przez co Harry Wilson dobrze znalazł Raula Jimeneza. Meksykanin uderzał z dość ostrego kąta, trafiając piłką w golkipera. 150 sekund przed końcem to z kolei Walijczyk zmarnował doskonałą okazję, zabrakło mu odwagi i parcia na bramkę. Przed tą serią gier piłkarze Ange Postecoglou mieli tyle samo punktów co Arsenal, ale teraz odskoczyli swoim sąsiadom z północnego Londynu, bo ci potknęli się na Stamford Bridge przeciwko Chelsea (2:2). "Koguty" teraz więc jeszcze bardziej stanowczo przewodzą stawce z dorobkiem 23 punktów. "Kanonierzy" i Manchester City mają po 21 "oczek", a Liverpool 20.