Pierwsze kilka minut meczu sugerowało, że Tottenham będzie częstym gościem na połowie swoich rywali. To były jednak miłe złego początki, bo po chwili Arsenal narzucił swoje warunki, przejmując kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Pierwsze ostrzeżenie gospodarze otrzymali w 7. minucie, kiedy to Eddie Nketiah miał świetną szansę, ale z kilku metrów uderzył w Hugo Llorisa. Francuski golkiper w 14. minucie został jednak antybohaterem. Dośrodkowanie Bukayo Saki nie było groźne, a 36-latek w niewytłumaczalny sposób wpadł z futbolówką do bramki i sprezentował "Kanonierom" wyjście na prowadzenie. Szybko odpowiedzieć próbował Heung-Min Son, jednak podopieczni Mikela Artety nie przestawali naciskać. Thomas Partey uderzył ze spadającej piłki, ale jego strzał ze sporej odległości wylądował na słupku. Byłby to jeden z najładniejszych goli tego sezonu Premier League. Kolejny gol Odegaarda. Arsenal pokonał Tottenham W 36. minucie goście byli już celniejsi. Lloris wykopem poszukał Harry'ego Kane'a, jednak Anglik był osamotniony i zawodnicy z Emirates Stadium wyszli z kontrą. Zakończyła się ona świetnym uderzeniem Martina Odegaarda, który z około 25 metrów trafił tuż przy słupku, podwyższając prowadzenie. Ostatnie słowo w pierwszej połowie mogło należeć do Spurs, ale Kane trafił w Aarona Ramsdale'a. Po przerwie "Koguty" wyszły ze świadomością konieczności szybkiego odrobienia strat, ale poza strzałem Ryana Sessegnona nie były w stanie mocno zagrozić bramce swojego odwiecznego rywala. Próbował Dejan Kulusevski, ale posłał futbolówkę nad poprzeczką. Po drugiej stronie boiska kolejną szansę miał Nketiah, lecz ponownie został zatrzymany przez Llorisa. Końcówka spotkania nie przyniosła już wielkich okazji bramkowych. Arsenal powiększył przewagę nad wiceliderem Manchesterem City do ośmiu punktów, a Tottenham pozostaje na piątej lokacie w tabeli. Do czwartego Manchesteru United traci pięć "oczek", a ma rozegrany jeden mecz więcej. Tottenham - Arsenal 0:2 (0:2)Lloris (sam.) 14', Odegaard 36'