Ostatnie dwa mecze pomiędzy Arsenalem i Manchesterem United w Premier League kończyły się wynikami 3:2 i 3:1, zawsze dla gospodarzy. Średnia goli w tych spotkaniach zatrzymała się więc na 4,5 bramki na mecz. Nie mogło być więc inaczej i na absolutnie hitowy pojedynek w czwartej kolejce Premier League kibice czekali z niecierpliwością. Madryt walczy z wodą. Mecz La Liga odwołany przez wyjątkowo intensywne ulewy Przed pierwszym gwizdkiem wydawało się, że faworytem tego pojedynku są gospodarze, którzy w tym sezonie jeszcze nie przegrali żadnego ligowego spotkania. W końcu to Arsenal ten mecz rozgrywał przed własnymi fanami, którzy od startu poprzednich rozgrywek wielokrotnie pokazywali, że potrafią ponieść swój zespół i dać drużynie naprawdę dużo wiary swoim dopingiem. Wielkie emocje w hicie Premier League Pierwsze 25 minut tego hitu zdecydowanie nie przystawało do tego miana. Na boisku byliśmy świadkami głównie "sterylnego posiadania piłki", które nie dawało absolutnie żadnych konkretów. Dopiero po upływie tego czasu na murawie zaczęło się naprawdę dziać. Właściwie można powiedzieć, że jedna minuta zmieniła wszystko włącznie z wynikiem tego spotkania. Nowy kolega Lewandowskiego zaskoczył. Zdecydował się na wyjątkowy gest Najpierw Manchester pierwszy raz poważnie zagroził bramce Aarona Ramsdale'a w 27. minucie spotkania. Doskonałą kontrę wykorzystał Marcus Rashford. Anglik wyśmienicie zachował się w sytuacji, gdy świetną piłkę posłał do niego Christian Eriksen. Skrzydłowy znakomicie ściął do środka z futbolówką, ta otarła jeszcze palce bramkarza Arsenalu, ale ostatecznie wpadła do bramki. Na odpowiedź gospodarzy nie musieliśmy zbyt długo czekać. Już po zaledwie 36 sekundach na tablicy wyników znów był remis. Tym razem z piłką w stronę bramki popędził Gabriel Martinelli. Brazylijczyk wyłożył futbolówkę na srebrnej tacy przed pole karne. Tam czekał już na nią Martin Odegaard. Norweg znakomicie przyłożył stopę, a piłka zatrzepotała w siatce. FC Barcelona zagra dziś na wyjeździe. Lewandowski znów z golem? Gdzie obejrzeć mecz? W drugiej połowie na murawie działało się dużo więcej. Obie strony jakby nieco chętniej atakowały. W pewnym momencie wydawało się nawet, że Arsenal zaraz będzie miał rzut karny, ale sędzia po interwencji VAR-u swoją decyzję zmienił. W 89. minucie spotkania gola strzelił Alejandro Garnacho, który wprowadzony został z ławki. Argentyńczyk znajdował się jednak na minimalnym spalonym. To nie był jednak koniec emocji. W 96. minucie pojedynku Arsenal dostał rzut rożny. Piłka po jego wykonaniu przeleciała przez całe pole karne. Ostatecznie spadła pod nogi wyśmienicie ustawionego Declana Rice'a. Anglik uderzył z woleja, futbolówka jeszcze odbiła się od jednego z rywali i wpadła do siatki obok bezradnie interweniującego Andre Onany. Na koniec gola na 3:1 strzelił jeszcze Gabriel Jesus, a Arsenal przypieczętował wygraną. Siedem goli i dwie czerwone kartki. Faworyt rozbity Warto dodać, że tym razem Mikel Arteta nie dał szansy na grę Jakubowi Kiwiorowi. Polak po dobrym spotkaniu przeciwko Fulham FC usiadł jedynie na ławce rezerwowych, z której podniósł się tylko do wykonania rozgrzewki za linią boczną. Na zgrupowanie reprezentacji Polski przyjedzie więc w pełni wypoczęty.